Amerykańscy wojskowi zastanawiają się teraz nad odwetem na organizatorach zamachów. Rozważane są różne opcje - od potężnych bombardowań baz terrorystów aż po wysłanie elitarnych oddziałów komandosów, by ujęli przestępców.

"Jest wielka presja na polityków, by zadecydowali, kiedy, jak i gdzie uderzyć. Wojsko będzie też elementem tego planu" - powiedział jeden z wysokich przedstawicieli amerykańskich władz. Prezydent Bush i inni amerykańscy liderzy ostrzegali już wcześniej, że odwet może spaść nie tylko na organizację, która zaplanowała zamachy, ale również na cały kraj, który udzielił jej schronienia.

Na czele listy podejrzanych - co potwierdził sekretarz stanu Colin Powell - stoi saudyjski terrorysta Osama Bin Laden. Znalazł on schronienie w rządzonym przez Talibów Afganistanie. Gdzie teraz jest - nie wiadomo. Po raz ostatni był widziany publicznie w lutym tego roku na weselu swego syna w południowym Kandaharze w Afganistanie. Wywołało to poruszenie służb wywiadowczych, bo terrorysta był nieuchwytny od 1998 roku. Wtedy to właśnie amerykańskie okręty wojenne odpaliły 70 rakiet na afgańskie obozy bin Ladena, który cudem uniknął śmierci. Jak ujawnił jeden z dowódców talibów, który zna terrorystę, Saudyjczyk stale przemieszcza się z miejsca na miejsce, podróżuje w asyście kilku osób. Z kolei pakistański wywiad doniósł, że na wieść o zamachu w Ameryce bin Laden natychmiast zmienił miejsce pobytu.

23:10