Ośmioro pracowników organizacji humanitarnych, aresztowanych w sierpniu przez Talibów odzyskało wolność. Ludzie ci zostali aresztowani pod zarzutem krzewienia chrześcijaństwa w muzułmańskim Afganistanie. Cała ósemka dotarła już do stolicy Pakistanu - Islamabadu.

"Nasz dramat trwał do ostatniej chwili. Już niemal straciliśmy nadzieję, że Amerykanie kiedykolwiek nas odnajdą. A jednak się udało. To wręcz niesłychane, że wszystko poszło aż tak gładko" - mówił jeden z uwolnionych cudzoziemców, Niemiec Georg Taubmann. Szczegóły akcji nie zostały ujawnione. Nie chciał mówić o nich również prezydent Bush, podkreślając jedynie, że jest zadowolony ze sposobu w jaki wojsko przeprowadziło operację: "Jestem naprawdę dumny z naszych sił zbrojnych. Jestem także bardzo wdzięczny tym wszystkim mieszkańcom Afganistanu, którzy pomogli w akcji".

O uwolnieniu cudzoziemców, w tym dwóch Amerykanek poinformował prezydent USA George W. Bush. Całą operację określił jako akcję "ratunkową", chociaż wcześniejsze doniesienia mówiły o "zwolnieniu" więźniów przez Talibów. Nieznane są szczegóły uwolnienia. Według skromnych informacji Talibowie przekazali aresztowanych ludzi przedstawicielom organizacji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Amerykańscy żołnierze sił specjalnych wyruszyli na pokładach śmigłowców by ich odebrać – odbyło się to około 150 kilometrów na południowy-zachód od Kabulu. Prezydent Bush przyznał, że rozważał możliwość przeprowadzenia akcji odbicia ośmiu pracowników organizacji humanitarnych jeszcze w czasie gdy byli przetrzymywani w Kabulu. Operację służb specjalnych, Bush nazwał „ratunkową” gdyż nie wymagała użycia siły ale odbywała się na terenie nieprzyjaciela. USA twierdzą, że wydanie przetrzymywanych osób nie było wynikiem żadnych negocjacji z Talibami.

Foto: RMF

10:10