Rozpędzony autobus pełen dzieci wjeżdża do tunelu. Tam zjeżdża z pasa i najpierw ociera się o ścianę, a potem z impetem uderza w betonową ścianę, kończącą zatokę ratunkową. Co stało się dwa dni temu w Szwajcarii? Wciąż nie znamy przyczyn tragedii. Być może pomogą ją wyjaśnić symulacje komputerowe. Animacje ukazują, jak straszny był wypadek belgijskiego autokaru.
Do wypadku doszło o godzinie 21.15 w szwajcarskiej miejscowości Siders. Autobus, z dużą prędkością przejeżdżając podalpejskim tunelem, nagle skręcił w prawo i z całym impetem uderzył w ścianę tunelu. Niewykluczone, że kierowca mógł stracić panowanie nad kierownicą po tym, jak najechał kołem na krawężnik. Wtedy autobus mogło zarzucić na ścianę zatoczki bezpieczeństwa, znajdującej się w tunelu.
Na przygotowanej przez TVN24 symulacji widać, że siła uderzenia była tak wielka, iż zmiażdżony został cały przód pojazdu. Jak wiadomo z relacji ekip ratunkowych, przygniótł on znajdujące się w środku dzieci.
Druga symulacja pokazuje również, jak szybko to się stało. Praktycznie nie było szans zareagować, to ułamki sekund - podkreśla specjalista z Lublina, z którym rozmawiał reporter RMF FM Krzysztof Kot. Na poniższym filmie widać, jak zachowują się autokary w różnych sytuacjach zagrożenia.
Bliższe okoliczności wypadku nadal są niejasne. Nie przeżyła żadna z dorosłych osób, jadących autobusem, a dzieci raczej nie pomogą śledczym w ustalaniu przyczyn. Na razie rozważana są trzy hipotezy. Według pierwszej z nich, pojazd mógł mieć problemy techniczne. Kolejna mówi o możliwych kłopotach zdrowotnych kierowcy. Według trzeciej hipotezy, uważanej przez śledczych za najbardziej prawdopodobną, przyczyną wypadku był błąd ludzki.
Autobus, który się rozbił w tunelu, był jednym z trzech jadących w kolumnie. Dwa pozostałe wróciły do Belgii. Autokar należał do firmy transportowej z Aarschot, która cieszy się dobrą opinią. Został zarejestrowany w 2002 roku. Wszystko wskazuje na to, że kierowcy byli wypoczęci.