Mimo nacisków Teheranu, by Moskwa dostarczyła mu systemy obrony antyrakietowej S-300, Rosja ociąga się z wypełnieniem kontraktu w tej sprawie. Jak pisze "Kommiersant", Kreml nie chce psuć stosunków z USA.

Powołując się na irańskich analityków, moskiewski dziennik pisze, że Iran jest jak nigdy wcześniej zainteresowany otrzymaniem systemu. Do Moskwy przybył minister obrony Mustafa Mohammad Nadżar, który spotka się ze swym rosyjskim odpowiednikiem Anatolijem Sierdiukowem. Ale niewiele załatwi.

Powołując się na źródła rosyjskie związane z obronnością, gazeta pisze, że kontrakt na S-300 może być zrealizowany w dowolnym momencie, ale potrzeba do tego decyzji politycznej. Tej zaś nadal nie ma i wizyta Nadżara tego nie zmieni - twierdzą źródła "Kommiersanta". System S-300 jest w stanie śledzić równocześnie 100 celów i zwalczać samoloty na odległość do 120 kilometrów. Zachodni eksperci twierdzą, że Iran kupił baterie rakiet S-300, żeby utrudnić ewentualny atak Izraela albo USA na swoje instalacje jądrowe.

"Kommiersant" pisze, że Rosja ma nadzieję na osiągnięcie kompromisu z nową administracją USA w sprawach rozbrojenia nuklearnego i rozmieszczenia w Europie Środkowej elementów

amerykańskiej tarczy antyrakietowej. W marcu spotkać się mają najpierw szefowie dyplomacji Rosji i USA Siergiej Ławrow i Hillary Clinton, a w kwietniu - prezydenci Dmitrij Miedwiediew i Barack Obama. Wiadomość o rozpoczęciu dostaw S-300 do Iranu może w sposób oczywisty zaburzyć atmosferę tych rozmów - pisze dziennik.

Według informacji "Kommiersanta", kontrakt na dostawę pięciu zestawów S-300 na sumę 800 mln dolarów został podpisany już dawno. Zaznacza, że światowe media i źródła w Teheranie kilkakrotnie podawały, że rozpoczęto dostawę S-300 do Iranu. Każdorazowo informacjom tym przeczyły władze rosyjskie.