Blisko 30 tysiącom ludzi w dalszym ciągu zagraża wulkan Sinabung na Sumatrze. Przed dwoma dniami wybuchł po raz pierwszy od ponad 400 lat. Wulkanolodzy ostrzegają, że może dojść do kolejnej erupcji.

Chociaż Sinabung emituje mniej dymu i pyłu, wciąż jest bardzo niebezpieczny - twierdzą specjaliści. Dziesiątki tysięcy ludzi musiały ewakuować się z terenów w promieniu 6 km od wulkanu.

Ludzie pytają czy mogą wrócić do siebie, żeby nakarmić zwierzęta i pilnować domów, ale nie mogą opuszczać obozów, w których zostali tymczasowo zakwaterowani - powiedział przedstawiciel sztabu kryzysowego Agus Widisono.

Wulkan wciąż emituje dym i pyły, lecz wyrzucane są one na wysokość tylko 50 metrów; wczoraj wyrzucane były na 1800 metrów - powiedział wulkanolog Agus Budianto. Nasze urządzenia zarejestrowały wstrząsy, co oznacza, że zaczyna podnosić się magma. Oceniamy, że może dojść do kolejnego wybuchu wulkanu - zaznaczył.

Po niedzielnej erupcji pyły osiadły na przestrzeni około 30 km od wulkanu. Z powodu niebezpieczeństwa jakie może spowodować emisja pyłów do atmosfery, liniom lotniczym zalecono, aby zawracały samoloty ze strefy wybuchu.

Po raz ostatni wulkan Sinabung wybuchł w 1600 roku. Następnie dał o sobie znać jeszcze w 1912 roku, kiedy wydobywały się z niego nieznaczne ilości gazów siarkowych. Do niedzielnego wybuchu był uznawany za wulkan wygasły.

Indonezja leży na obszarze szczególnie zagrożonym trzęsieniami ziemi z powodu wielu uskoków tektonicznych. W 2004 roku potężne trzęsienie u wybrzeży indonezyjskiej prowincji Aceh spowodowało falę tsunami na Oceanie Indyjskim, która zabiła ok. 230 tysięcy ludzi.