Biuro brytyjskiego premiera Borisa Johnsona przeprosiło królową Elżbietę II za dwie imprezy, które odbyły się na Downing Street w wieczór przed pogrzebem jej męża, księcia Filipa. W kraju trwała wtedy żałoba narodowa.

Szefa rządu nie było 16 kwietnia 2021 roku na Downing Street, tym niemiej ujawniona w piątek przez dziennik "Daily Telegraph" sprawa jeszcze pogarsza jego sytuację w związku z całą serią nieformalnych przyjęć, spotkań towarzyskich i imprez, które odbywały się na Downing Street, w czasie gdy z powodu restrykcji covidowych były one zabronione.

Jest głęboko godnym ubolewania, że miało to miejsce w czasie żałoby narodowej i Numer 10 (Downing Street 10, czyli biuro premiera - przyp. red.) przeprosił Pałac. Jak słyszeliście od premiera w tym tygodniu, przyznał, że Numer 10 powinien zachowywać najwyższe standardy i wziął odpowiedzialność za rzeczy, których nie udało nam się dobrze - oświadczył rzecznik Johnsona.

Zapytany, dlaczego to biuro przeprosiło, a nie szef rządu osobiście, rzecznik odpowiedział: "Cóż znowu, premier powiedział, że wcześniej dokonano błędnych osądów i słuszne jest, aby ludzie przeprosili, tak jak premier zrobił to wcześniej w tym tygodniu. Pozostaje faktem, że nie mogę przesądzać o dochodzeniu, które jak wiecie, trwa i prowadzone jest przez Sue Gray, ale zdajemy sobie sprawę ze znaczącego oburzenia opinii publicznej, jest godnym ubolewania, że miało to miejsce w czasie żałoby narodowej".

Dwie imprezy jednego dnia

Wcześniej, w piątek za opisaną przez "Daily Telegraph" sytuację przeprosił były dyrektor ds. komunikacji James Slack. To właśnie z powodu jego odejścia z pracy na Downing Street i przejścia do dziennika "The Sun" zorganizowana była jedna z dwóch imprez 16 kwietnia 2021 roku. Oświadczył, że chce "bezwarunkowo przeprosić za gniew i ból tym spowodowany".

To wydarzenie nie powinno było mieć miejsca w czasie, w którym miało miejsce. Jest mi bardzo przykro i biorę pełną odpowiedzialność - dodał.

"Daily Telegraph" ujawnił, że tego dnia na Downing Street odbyły się dwie imprezy - jedna z powodu odejścia Slacka, druga - jednego z fotografów premiera. Początkowo odbywały się oddzielnie - przy czym ta druga w piwnicy budynku, w słabo wentylowanym pomieszczeniu, czyli w warunkach, gdzie koronawirus rozprzestrzenia się najłatwiej - ale około północy obie połączyły się w jedną imprezę w ogrodzie Downing Street. Razem było tam wówczas ok. 30 osób.

Jak opisuje "Daily Telegraph", powołując się na świadków, w tym uczestników tych imprez, w pewnym momencie pojawiła się obawa, że może zabraknąć alkoholu, więc jedna z osób poszła do pobliskiego supermarketu i w walizce przyniosła kilka butelek wina.

Z kolei uczestnicy imprezy w piwnicy wyrażali obawy, że w czasie gdy tańczyli, zbyt dużo wina wylało się na dywan. Później, gdy wszyscy przenieśli się do ogrodu, jeden z członków personelu na Downing Street wszedł na dziecięcą huśtawkę nowo narodzonego syna Borisa Johnsona i ją złamał. Impreza miała się zakończyć późno po północy z piątku na sobotę.

W piątek rano jeden z wiceministrów spraw wewnętrznych Damian Hinds występując w stacji Sky News przyznał, że był zszokowany, czytając te doniesienia.