Belgijski senat wydał rezolucję, która potępia francuski projekt podwyższenia akcyzy na piwo aż o 160 procent! Belgowie eksportują nad Sekwanę jedną trzecią wyprodukowanego u siebie piwa. Są więc przekonani, że zmiana boleśnie w nich uderzy. Francuzi tłumaczą z kolei, że wyższa akcyza pomoże w walce z alkoholizmem i otyłością.

Belgijska obrona piwa nabrała wyjątkowego kształtu. Zaczęła nawet jednoczyć skłóconych na co dzień Walonów i Flamandów. Dla jednych i drugich piwo jest bowiem narodową chlubą i żyłą złota.

Argumentacja przedstawiana przez Belgów jest bardzo prosta. Oskarżają oni władze w Paryżu o hipokryzję i działanie, które ma na celu wyłącznie PR-owskie, a nie rzeczywiste skutki. Piętnują niekonsekwencję francuskich władz, które w ramach walki z alkoholizmem chcą podwyższać akcyzę tylko na piwo, a nie na produkowane nad Sekwaną wino.

Francuski rząd nie odnosi się wprost do tych zarzutów. Tłumaczy natomiast, że kryzysowa podwyżka akcyzy na piwo ma odegrać bardzo ważną rolę. Uzyskane dzięki niej pieniądze zostaną przeznaczone na dofinansowanie znajdującego się na skraju bankructwa publicznego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Z kolei sama akcja ma na celu nie tylko walkę z alkoholizmem, ale również z otyłością. Rządowi eksperci podkreślają, że od piwa się tyje, a np. od wina z Bordeaux czy Burgundii już nie. Paryscy komentatorzy ironizują, że wyższy podatek będzie bardzo skuteczną kuracją odchudzającą. Schudną nie tylko Francuzi, ale i portfele belgijskich producentów złotego trunku.

Podwyżka akcyzy na piwo to kolejna odsłona walki francuskiego rządu z otyłością. Już wcześniej dodatkowo opodatkowane zostały napoje gazowane zawierające dużą ilość cukru. Wywołało to gwałtowne protesty ich producentów i handlowców. Ci ostatni protestują też - podobnie jak właściciele francuskich barów - przeciwko przewidzianej podwyżce akcyzy na piwo. Przypominają, że regularne podwyżki cen papierosów nie zmniejszyły w radykalny sposób liczby palaczy.