Już 97 osób zatrzymanych zostało w tym tygodniu w związku z protestami w Katalonii - poinformował o tym szef hiszpańskiego MSW Fernando Grande-Marlaska i zapowiedział, że nie będzie "bezkarności". Demonstracje wybuchły po tym, jak w poniedziałek hiszpański Sąd Najwyższy skazał dziewięciu katalońskich separatystów na kary od 9 do 13 lat więzienia za "podburzanie" w związku z nielegalnym referendum niepodległościowym w tym regionie z 2017 roku.

W czasie konferencji prasowej zwołanej po posiedzeniu rządu w Madrycie ws. sytuacji w Katalonii szef MSW ocenił, że protesty szkodzą reputacji Katalonii.

Oświadczył, że rząd podejmie wszelkie konieczne kroki, by zagwarantować w regionie bezpieczeństwo, i zapowiedział skierowanie do Katalonii większych sił policji.

Zaznaczył także, że współpraca między siłami policyjnymi Madrytu i Katalonii będzie kontynuowana "tak długo, jak będzie to potrzebne".

Grande-Marlaska wskazał ponadto, że autonomiczny rząd Katalonii musi bardziej stanowczo potępić przemoc.

Premier autonomicznego rządu Quim Torra oświadczył zaś dzisiaj, że konieczne jest ponowne zorganizowanie referendum ws. odłączenia się Katalonii od Hiszpanii.

Tysiące ludzi, koktajle Mołotowa, potyczki z policją

Wielotysięczne demonstracje, trwające w Katalonii od czasu poniedziałkowego wyroku Sądu Najwyższego ws. dziewięciu katalońskich separatystów, nie słabną.

W nocy ze środy na czwartek protestujący podpalali samochody i rzucali w stronę policji koktajle Mołotowa.

Najtrudniejsza jest sytuacja w Barcelonie, gdzie w nocnych zamieszkach uczestniczyły ponad 22 tysiące ludzi.