Godzina policyjna może być wprowadzana, jeżeli merowie uznają to za niezbędne – powiedział premier Dominique de Villepin. Na takie rozwiązanie zdecydowała się podparyska miejscowość Le Raincy.

Zdaniem premiera, wprowadzenie godziny policyjnej jest najlepszym rozwiązaniem. Do zamieszek dochodzi bowiem po zmroku. Jeżeli zakaże się młodym chuliganom wychodzenia w nocy z domów, na przedmieścia stopniowo powróci spokój – stwierdził de Villepin. W podparyskiej miejscowości godzina policyjna ma obowiązywać od godziny 22 lub 23. Le Raincy leży między miasteczkiem Clichy- sous-Bois, od którego zaczęły się zamieszki, a dzielnicą, gdzie w trakcie rozrób do meczetu wrzucono pocisk z gazem łzawiącym.

Oświadczenie szefa rządu zbiegło się w czasie z doniesieniami o zamieszkach w Tuluzie. Około 200-osobowa grupa chuliganów podpaliła autobus i kilka samochodów. Przybyli na miejsce policjanci zostali obrzuceni koktajlami Mołotowa i kamieniami.

Z Francji nadeszła już wiadomość o pierwszej ofierze śmiertelnej zamieszek. 61-latek został pobity w piątek w Stains pod Paryżem. Doznał poważnych obrażeń mózgu i od trzech dni przebywał w śpiączce. Ta wiadomość wywołała we Francji wielki szok. Komentatorzy podkreślają, że wciąż dochodzi do eskalacji napięcia, czego wyrazem jest śmierć przypadkowego człowieka.

Już wcześniej krajem wstrząsnęła wiadomość o ataku na 50-letnią poruszającą się o kulach kobietę. Trzech chuliganów pochodzenia arabskiego oblało ją benzyną i podpaliło. Wcześniej butelkami z benzyną obrzucili autobus, którym jechała. Uciekający z pojazdu ludzie stratowali kobietę. Wtedy zaatakowali ją chuligani. Z autobusu wyciągnął ją kierowca, który ugasił palące się na niej ubrania. Poparzona kobieta w ciężkim stanie trafiła do szpitala.

Podczas ostatnich zamieszek spłonęło 1,5 tysiąca aut, w tym także polski autokar. Z autobusu należącego do firmy „Rumat” został tylko tlący się wrak. Pojazd kursował pomiędzy Zamościem i Paryżem. Był zaparkowany w Maison-Alfort w pobliżu stolicy Francji. Przed południem miał wracać do Polski. Autobus był nowy; miał tylko 70 tysięcy kilometrów przebiegu -powiedział korespondentowi RMF kierowca autobusu Andrzej Żołdak:

W ramach rejsu podstawiono inny autobus.

Zamieszki na przedmieściach Paryża i innych francuskich miast trwają już od kilkunastu nocy. Po bójkach między policjantami, a młodzieżą - głównie pochodzenia arabskiego i afrykańskiego - rannych zostało ponad 30 policjantów. Blisko 400 osób trafiło do aresztu.

Francja czeka na rozwiązanie problemu zamieszek

]Coraz więcej merów podparyskich miejscowości domaga się wprowadzenia godziny policyjnej i ogłoszenie stanu wyjątkowego. Taką ewentualność na razie wykluczył szef francuskiego rządu. Powiedział, że wojsko wyjdzie na ulice, jeżeli rozruchy nadal będą się rozszerzać. Komentatorzy uważają, że gdyby żołnierze i czołgi stanęły naprzeciw band wyrostków pochodzenia afrykańskiego i arabskiego, Francja mogłaby stanąć na krawędzi wojny domowej.

Podzielone są w tej kwestii natomiast policyjne związki branżowe. Część z nich chciałoby wsparcia, ponieważ nie dają sobie rady z zamieszkami. Jednak zdaniem innych, czołgi na ulicach biednych dzielnic mogłyby na długie lata przekształcić je w europejski odpowiednik izraelskiej Strefy Gazy.

Na medialne doniesienia reagują władze wielu krajów świata. Podróże do Francji odradzają swoim obywatelom rządy Stanów Zjednoczonych, Australii, Kanady, a także m.in. Wielkiej Brytanii, Danii, Rosji i Hiszpanii.