Po ceremonii utrzymanej w tradycji afroamerykańskiej w Houston zakończył się pogrzeb zamordowanego przez policję George'a Floyda. W wygłoszonych przemowach potępiono rasizm; nie brakowało też politycznych wątków. Podczas ostatniej drogi Floyda panowała podniosła atmosfera, nie doszło do żadnych incydentów.


Wtorkowe uroczystości rozpoczęły się w centrum modlitewnym "Fountain of Praise" od koncertu muzyki gospel. Towarzyszyła ona całej ceremonii. Na ostatnie pożegnanie żałobnicy przywdziali odświętne białe i czarne stroje.

Z uwagi na epidemię koronawirusa kościelną uroczystość ograniczono do 500 osób. Była tam głównie rodzina i najbliżsi przyjaciele zmarłego, a także politycy i celebryci. W świątyni obecni byli też krewni innych zabitych przez policję Afroamerykanów.

W trakcie ceremonii odtworzono nagrane wcześniej wystąpienie byłego wiceprezydenta Joe Bidena. Niemal pewny nominacji Demokratów w wyborach prezydenckich polityk Partii Demokratycznej wezwał w nim do walki z rasizmem. "Przyszedł czas na sprawiedliwość rasową" - powiedział. Wyraził przy tym opinię, że Stany Zjednoczone znajdą się na tej drodze, "jeśli sprawiedliwości dla George'a Floyda stanie się zadość".

"Nie walczymy z odosobnionymi incydentami. Walczymy z instytucjonalnym, systemowym problemem, któremu pozwalamy istnieć od momentu, gdy wysadzono nas na wybrzeżu (Ameryki)" - tłumaczył pastor Al Sharpton, nawiązując do historii niewolnictwa. Sharpton, jeden z przywódców ruchu praw obywatelskich w USA, obiecał wrócić do Minneapolis na proces policjantów, których oskarżono o zabójstwo Floyda. Wezwał również do demonstracji w Waszyngtonie w sierpniu na rocznicę słynnego przemówienia Martina Luthera Kinga.

Na uroczystości głos zabrali również wzruszeni najbliżsi Floyda. Siostrzenica zmarłego prosiła o wymierzenie sprawiedliwości i o przerwanie spirali przemocy oraz nienawiści. W emocjonalnej przemowie pytała też czy "Ameryka kiedykolwiek była wielka?", nawiązując do wyborczego hasła prezydenta USA Donalda Trumpa.

Po ponad czterogodzinnej ceremonii w kościele trumnę Floyda, spoczywającą w karawanie zaprzężonym w konie, za którym sunęło ponad sto pojazdów, przewieziono na cmentarz w dzielnicy Pearland. Po drodze setki mieszkańców Houston i przyjezdnych pozdrawiało najbliższych Floyda gestem zaciśniętej pięści i dodawało im otuchy wykrzykując jego imię i nazwisko.

Podczas ostatniej drogi Floyda panowała podniosła atmosfera. W Houston nie doszło do żadnych poważnych incydentów czy przypadków agresji wobec policji. Wprost przeciwnie - zgromadzeni na drodze konduktu żałobnego często dziękowali funkcjonariuszom za służbę, podając im dłonie i pozdrawiając.

Na cmentarz złota trumna Floyda przybyła późnym popołudniem we wtorek. Ta część ceremonii była zamknięta dla mediów; miała charakter stricte rodzinny.

Brutalna interwencja policji. "Nie mogę oddychać"

Brutalne zabójstwo 46-letniego Floyda przez policjanta stało się zarzewiem protestów, które rozgorzały w kilkudziesięciu amerykańskich miastach. Dla wielu Amerykanów zabicie Floyda to przykład systemowego przyzwolenia na przesadną agresję policji, szczególnie wobec osób czarnoskórych. W trakcie demonstracji niekiedy dochodziło do starć z funkcjonariuszami i zamieszek.

Manifestujący w USA skandują często: "Nie mogę oddychać". Słowa wypowiedziane przez Floyda przyduszonego kolanem przez policjanta stały się jednym z głównych haseł ogólnonarodowego protestu.