Dwie osoby nie żyją, a sześć jest ciężko ranne w wyniku eksplozji w zakładach chemicznych BASF w Ludwigshafen na zachodzie Niemiec. Dodatkowo dwie osoby są zaginione.

Eksplodował budynek znajdujący się w zakładowym porcie. Najpierw poszła do góry wielka smuga dymu, później nastąpił wybuch i pojawiły się płomienie na wysokość nawet 100 metrów - powiedział RMF FM pan Krzysztof, Polak pracujący w tych zakładach

Wybuch wywołały prace na gazociągu na terenie zakładu. Ogromny słup dymu wzniósł się nad miasto i teraz się przemieszcza. Straż i powołany sztab kryzysowy apelują do mieszkańców Ludwigshafen i sąsiadującego Mannheim o zamknięcie okien i drzwi oraz o wyłączenie klimatyzacji i wentylacji w budynkach, bo substancje chemiczne mogą zagrażać zdrowiu.

Oprócz ofiar śmiertelnych jest sześć ciężko rannych osób. Do szpitali trafiły też osoby z mniejszymi obrażenia. Wśród poszkodowanych, a także poszukiwanych są także strażacy, gdyż do eksplozji doszło, gdy na miejscu już działali strażacy.

Na dużym obszarze został wyłączony ruch samochodów. Koncern nie podaje na razie liczby poszukiwanych ani rannych pracowników. 

Pożar obecnie jest już pod kontrolą, ale trwa akcja ratownicza. 

Zakłady BASF w Ludwigshafen znajdują się ok. 80 km na południe od Frankfurtu nad Menem i są największym na świecie kompleksem chemicznym zajmującym powierzchnię 10 km kwadratowych i zatrudniającym 39 tys. pracowników - pisze Reuters.

(az)