Ładunek wybuchowy eksplodował w nocy na terenie ambasady Stanów Zjednoczonych w Kijowie – poinformowała ukraińska policja, która zakwalifikowała zdarzenie jako akt terrorystyczny. Z kolei ambasada USA nie traktuje tego jako ataku terrorystycznego.

Do wybuchu doszło po północy. Ktoś wrzucił na teren ambasady nieznany materiał wybuchowy. Ładunek wylądował z dala od budynku. Jak poinformowano, w eksplozji nikt nie ucierpiał. Zdarzenie zakwalifikowano jako zamach terrorystyczny.

W komunikacie ambasada Stanów Zjednoczonych potwierdziła, że po północy czasu lokalnego 8 czerwca na jej terenie "doszło do incydentu z wykorzystaniem niewielkiego ładunku wybuchowego", jednak podkreśliła, że w jego wyniku nie ucierpiał nikt z personelu, ani nie zostało uszkodzone ambasadzkie mienie.

Ambasada pracuje, jak zwykle. W chwili obecnej nie uważamy tego incydentu za akt terrorystyczny - napisano.

Sprawca jest nieznany, ale być może uda się go zidentyfikować dzięki monitoringowi.

Ukraińska policja jest bardzo oszczędna w informowaniu, wydała jedynie krótki komunikat. Nie podano nawet, jakiego rodzaju był to ładunek wybuchowy.

Media przypominają, że 7 czerwca w Kijowie po doniesieniach o podłożonej bombie ewakuowano budynek Naczelnego Sądu Administracyjnego. We wtorek z kolei w centrum stolicy znaleziono pakunek z granatem. 

Jest to już drugi w ostatnim czasie atak na zagraniczną placówkę dyplomatyczną na Ukrainie. Pod koniec marca nieustaleni dotąd sprawcy ostrzelali z granatnika siedzibę polskiego konsulatu w Łucku. Pocisk uderzył tuż nad częścią mieszkalną budynku. W tym czasie w placówce znajdowało się kilku jej pracowników; nikt nie ucierpiał.

W październiku 2015 roku przed konsulatem RP we Lwowie eksplodował granat podłożony w koszu na śmieci.

(az+j)