Co najmniej 2862 osoby zginęły, a 2562 zostały ranne na skutek trzęsienia ziemi, które nawiedziło w weekend Maroko. Ten tragiczny bilans może jeszcze wzrosnąć, choć ratownicy nadal wierzą, że uda im się wyciągnąć żywych ludzi spod gruzów zawalonych budynków. W Maroku działają m.in. wolontariusze Zintegrowanej Służby Ratowniczej, którzy pokazali skalę kataklizmu na filmach.

Do trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,8 w Maroku doszło w nocy z piątku na sobotę. Epicentrum znajdowało się 72 km na południowy zachód od Marrakeszu. Najbardziej dotknięta katastrofą została ludność w regionie gór Atlasu Wysokiego.

Na miejscu trwa akcja ratunkowa, jednak dotarcie do poszkodowanych jest bardzo utrudnione. W poniedziałek wysłano w ten rejon helikoptery wojskowe. W górskie rejony próbują dostać się też wolontariusze. W trwającej akcji poszukiwawczo-ratowniczej uczestniczą zespoły z Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Kataru, ale także i z Polski.

Ratownicy posiadają doświadczenie w misjach medycznych poza granicami kraju, m.in. na terenie Haiti, Afganistanu, Iraku - opisywał w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Pawłem Balinowskim Dawid Burzacki, koordynator Zintegrowanej Służby Ratowniczej. 

Polacy pomagają teraz lokalnym służbom, które mają pełne ręce roboty. Pod gruzami tysięcy zawalonych budynków cały czas mogą znajdować się żywi ludzie. 

Zintegrowana Służba Ratownicza prowadzi w internecie zbiórkę na pomoc ofiarom kataklizmu

Karetka nie przyjechała

Relacje ludzi, którzy przeżyli trzęsienie ziemi, są przerażające. Said Hartattouch, który w momencie wstrząsu był w pracy w Marrakeszu, porównuje tę sytuację do koszmarnego snu.

Kiedy udało mu się dotrzeć do rodzinnej miejscowości Tinmel oddalonej od Marrakeszu o około 100 kilometrów, zobaczył, że z domu, w którym dorastał, zostały jedynie ruiny. Matka i siostra mężczyzny przeżyły trzęsienie, ale jego wujek zginął najprawdopodobniej przygnieciony fragmentami zawalonego budynku.

Górska wioska Tinmel została kompletnie zniszczona. Nie przetrwał nawet zabytkowy meczet z XII wieku. Wiele dróg nadal jest zablokowanych przez osuwiska i samochody pozostawione przez uciekających przed trzęsieniem ludzi. Część mieszkańców spędziła kolejną noc pod gołym niebem, w obawie przed wstrząsami wtórnymi. Brakuje nie tylko namiotów, ale i jedzenia czy lekarstw. Mieszkańcy górskich miejscowości przyznali w rozmowie z dziennikarzami, że czują się porzuceni, a pomoc udzielona im przez władze jest niewystarczająca.

Dziennik "The Guardian" opisał historię małej wioski Tarouiste, znajdującej się niedaleko miasta Amizmiz. Mieszkańcy sami musieli przetransportować najpierw o własnych siłach, a później samochodami sześć rannych osób, ponieważ karetka pogotowia nie była w stanie do nich dotrzeć.


Opracowanie: