Niemal połowa osób, które 15 października planują iść do urn, nie zamierza głosować w wyznaczonym na ten dzień referendum - wynika z sondażu IBRiS dla RMF FM i "Rzeczpospolitej". Zdaniem prof. Jarosława Flisa, socjologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, pokazuje to, że pytania referendalne są tendencyjne.

15 października oprócz wyborów parlamentarnych odbędzie się także referendum. Polacy mają odpowiedzieć w nim na 4 pytania: "Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?", "Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn?", "Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?" i "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?".

Jak wyjaśnia Państwowa Komisja Wyborcza, fakt przeprowadzenia wyborów i referendum w tym samym dniu nie oznacza, że musimy wziąć udział we wszystkich głosowaniach. Można np. - do czego swoich zwolenników namawia opozycja - pobrać tylko karty do głosowania dot. Sejmu i Senatu, a nie pobierać referendalnej. Fakt ten musi zostać jednak odnotowany w spisie wyborców. 

Prof. Flis: Antyprzykład demokracji bezpośredniej

Uczestników sondażu IBRiS dla RMF FM i "Rzeczpospolitej", którzy zamierzają iść 15 października do urn, zapytano o to, w ilu głosowaniach chcą wziąć tego dnia udział. 

47,4 proc. badanych zadeklarowało, że zamierza głosować wyłącznie w wyborach do Sejmu i Senatu. 46,6 proc. chce głosować zarówno w referendum, jak i w wyborach do Sejmu i Senatu. 6,1 proc. respondentów jeszcze nie wie, co zrobi. 

Widać, że pytania referendalne są tendencyjne, jeśli połowa wyborców nie chce brać udziału w tym głosowaniu - podkreśla w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. To antyprzykład demokracji bezpośredniej. Pytania powinny być takie, żeby ludziom chciało się na nie odpowiadać, by dotyczyły rzeczy ważnych - tłumaczy.

Jak podkreśla "Rzeczpospolita", jeśli wyborcy zachowają się zgodnie z tym, co pokazuje sondaż, w referendum może wziąć udział mniej niż 30 proc. uprawnionych. W takiej sytuacji wyniki nie będą wiążące.  

Ile osób chce iść do urn?

Zdecydowanych na pójście 15 października do urn jest 44,7 proc. uczestników sondażu dla RMF FM i "Rzeczpospolitej", a raczej chce zagłosować 12,4 proc. 

25,4 proc. badanych na pewno nie weźmie udziału w wyborach, a 13,1 proc. raczej tego nie zrobi. 4,3 proc. respondentów wybrało odpowiedź "nie wiem/trudno powiedzieć". 

Sondaż IBRiS dla RMF FM i "Rzeczpospolitej" został przeprowadzony w dniach 8-9 września metodą CATI. Wzięło w nim udział 1100 osób. 

Kaczyński nawiązuje do pytania referendalnego w spocie z telefonem

W poniedziałek Prawo i Sprawiedliwość opublikowało spot z Jarosławem Kaczyńskim dotyczący wieku emerytalnego. To jedna z kwestii ujętych w pytaniach referendalnych. Prawo i Sprawiedliwość wielokrotnie sugerowało, że po ewentualnym dojściu do władzy Koalicja Obywatelska go podwyższy. 

W spocie, którego akcja dzieje się w październiku 2023 r., zainscenizowano rozmowę Jarosława Kaczyńskiego z pracownikiem niemieckiej ambasady. Dzwoni on do lidera PiS-u, by połączyć go z kanclerzem Niemiec, który chce rozmawiać o polskim wieku emerytalnym. Wprost przyznaje, że Niemcy chcieliby, by został on podwyższony i wyglądał tak, jak za rządów koalicji PO-PSL. 

To Polacy w referendum zdecydują w tej sprawie. Nie ma już Tuska i te zwyczaje się skończyły - mówi w spocie Kaczyński, a potem kończy rozmowę. 

Tego samego dnia Prawo i Sprawiedliwość opublikowało w mediach społecznościowych dokument ujawniony już wcześniej w serialu TVP "Reset". To notatka z przeprowadzonej w 2011 r. rozmowy Donalda Tuska i ówczesnej kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Miał w niej paść temat wieku emerytalnego w Polsce. "Nie zgadzamy się na narzucanie nam obcych racji" - czytamy na Twitterze Prawa i Sprawiedliwości. Jest to jasna sugestia, że rząd Tuska podjął decyzję dot. wieku emerytalnego pod wpływem nacisków z Niemiec. 

Do poniedziałkowego wieczoru spot PiS-u miał na Twitterze 1,8 mln wyświetleń. Pojawiło się też mnóstwo przeróbek. Swoje wersje telefonicznych rozmów z liderem PiS-u publikowali m.in. politycy Platformy Obywatelskiej. Dotyczyły one m.in. brutalności policji na protestach kobiet i pieniędzy z KPO, które wciąż nie trafiły do Polski czy braku refundacji in vitro.