Wielki pokojowy wiec w Belgradzie, który wspólnie zwołały wczoraj partie rządzące i opozycja, przekształcił się w serbskie pospolite ruszenie. Na ulice wyszło 200 tysięcy ludzi. Protesty ogarnęły cały kraj. Demonstrowano przeciwko Ameryce i Unii Europejskiej, które "zabrały" im Kosowo.

Płonęła Ambasada USA, kamienie poleciały w stronę innych placówek dyplomatycznych: Niemiec, Turcji i Chorwacji, a także biur i sklepów zachodnich firm.

Ponad 300 demonstrantów z kijami i metalowymi prętami wdarło się do budynku amerykańskiej ambasady, wybijając okna, wyważając drzwi i rzucając koktajle Mołotowa. Jedno z pomieszczeń biurowych stanęło w płomieniach. Interwencja sił policyjnych nastąpiła dopiero po trzech kwadransach. Gdy ogień ugasili strażacy, w budynku ambasady znaleziono zwęglone ciało.

Biały Dom ostro skrytykował rząd Serbii, podkreślając, że amerykańska ambasada w Belgradzie została "zaatakowana przez zbirów". To fragment wypowiedzi dla prasy przekazanej z pokładu "Air Force One", samolotu prezydenta USA, którym George Bush wraca do kraju z kilkudniowej podróży po krajach Afryki.

Polska ambasada w Belgradzie położona jest w najbliższym sąsiedztwie dyplomatycznego przedstawicielstwa USA. Mimo to nasza placówka jest bezpieczna. Nie została zaatakowana.

Rada Bezpieczeństwa ONZ potępiła ataki serbskich manifestantów na ambasadę amerykańską i inne placówki dyplomatyczne w Belgradzie. Ubolewanie z powodu ataków wyraził serbski minister spraw zagranicznych. Szkodzą one wizerunkowi Serbii za granicą i nie odzwierciedlają zbiorowych odczuć narodu serbskiego - powiedział Vuk Jeremić.

Kosowo odłączyło się od Serbii w ostatnią niedzielę. We czwartek jego niepodległość uznały Włochy, Estonia i Luksemburg.