Międzynarodowa afera szpiegowska na najwyższym szczeblu wybuchła we Francji. Renomowany nadsekwański tygodnik "L’Express" twierdzi, że CIA wykradła tajne dokumenty z komputerów Pałacu Elizejskiego i podsłuchiwała najbliższych współpracowników francuskiego prezydenta.

Według pisma, amerykańskie służby przypuściły cyberatak na wewnętrzną sieć informatyczną Pałacu Elizejskiego w czasie zamieszania pomiędzy dwiema turami ostatnich wyborów prezydenckich na przełomie kwietnia i maja tego roku, kiedy urzędowanie tam kończył Nicolas Sarkozy. Eksperci przypuszczają, że administracja Baracka Obamy chciała m.in. wiedzieć - w związku ze sprzecznymi rezultatami sondaży - jakie są naprawdę szanse na reelekcję Sarkozy’ego, jakie będą jego obietnice wyborcze tuż przed decydującym głosowaniem i co może się dziać w ogarniętej kryzysem Unii Europejskiej po francuskich wyborach.

"L’Express" twierdzi również, że włamanie do wewnętrznej sieci komputerowej siedziby francuskiego prezydenta udało się dzięki... Facebookowi! Sprawcy umieścili na tym portalu społecznościowym wiadomość dla naiwnego współpracownika Sarkozy’ego - wiadomość z linkiem, który przekierował go na perfekcyjnie podrobioną stronę główną intranetu Pałacu Elizejskiego. Tam hakerzy przechwycili hasło, dzięki któremu uzyskali dostęp do prawdziwego prezydenckiego intranetu.

Dzięki bardzo skomplikowanemu wirusowi włamali się następnie do komputerów najbliższych współpracowników Sarkozy’ego - ale tylko tych najważniejszych. Nie udało im się natomiast włamać do gabinetu samego prezydenta, bo - według "L’Express" - Nicolas Sarkozy po prostu nie używał komputera. Według ekspertów, w całej operacji wykorzystano wirusa, który już wielokrotnie był używany w różnych częściach świata przez amerykańskie służby.

Sprawcy cyberataku na Pałac Elizejski nie tylko wykradli dokumenty, ale nawet podsłuchiwali poufne rozmowy współpracowników prezydenta Francji, uruchamiając na odległość mikrofony komputerów. Kiedy to odkryto, używanie komputerów zostało w Pałacu na kilka dni zakazane - do czasu, kiedy wirusa usunięto i ustalono, co mogło zostać przechwycone, oraz wprowadzono dodatkowe zabezpieczenia.

Ujawniając aferę, "L’Express" powołuje się na źródła w samym Pałacu Elizejskim - ten ostatni oficjalnie nie potwierdza, ale i nie dementuje - milczą też przedstawiciele administracji Obamy, z którymi pismo się skontaktowało. Komentatorzy przypominają, że próby szpiegowania francuskiego prezydenta i rządu przez amerykańskie służby specjalne są regularne. Najgłośniejszy dotąd skandal dotyczył domniemanego podsłuchiwania przez amerykańską agencję NSA rozmów telefonicznych byłego prezydenta Jacquesa Chiraca w czasie ważnych międzynarodowych negocjacji handlowych. Według tygodnika "L’Express", nowa afera ma jednak wymiar bez precedensu w powojennej historii francusko-amerykańskich relacji.