Kursy ponad 40 pociągów dużej prędkości musiano odwołać we Włoszech z powodu pożaru, który wybuchł w dyspozytorni pod Florencją. Na dworcach w całym kraju utknęły tysiące ludzi. Nie wyklucza się sabotażu.

Pożar wybuchł w poniedziałek rano, a ze wstępnych ustaleń wynika, że mogło to być podpalenie - podało RFI, przedsiębiorstwo zarządzające infrastrukturą kolejową. Przedstawiciele rządu mówią o akcie sabotażu i nie wykluczają, że dokonali go anarchiści.

Zakłócenia dotyczyły przewozów w całym kraju, w tym pomiędzy głównymi miastami. Na pewien czas wstrzymano ruch pociągów w rejonie Florencji, by umożliwić śledczym przeprowadzenie dochodzenia. Ruch został już wznowiony, jednak opóźnienia sięgają ok. 3 godzin.

Wicepremier i minister spraw wewnętrznych Matteo Salvini zapowiedział śledztwo, mające ustalić, czy ogień został podłożony przez anarchistów, czy przez przeciwników budowy kolei dużych prędkości Turyn-Lyon (TAV). Sprawcy "zasłużyli na lata więzienia" - powiedział.

To połączenie kolejowe jest przedmiotem sporu w koalicji rządzącej. Kontynuowanie jego budowy popiera Liga Salviniego, natomiast koalicyjny Ruch Pięciu Gwiazd jest mu przeciwny. Niemniej przywódca Ruchu Pięciu Gwiazd, wicepremier Luigi Di Maio oświadczył, że jeśli potwierdzi się, iż był to sabotaż, to znaczy, że doszło do "prawdziwego zamachu na nasze państwo".

Premier Giuseppe Conte mówił o "tysiącach podróżnych, którzy mieli trudności" i zapowiedział "surowe ukaranie" winnych.

Już w środę pasażerom grożą we Włoszech kolejne kłopoty - na ten dzień zaplanowane są strajki pracowników sektora transportu. Mają objąć koleje, przede wszystkim połączenia regionalne, a także wynajem samochodów, statki i taksówki. Z kolei na piątek zapowiadane są strajki pracowników transportu lotniczego.