12 tys. Brytyjczyków wróciło we wtorek z zagranicznych lotnisk na pokładach wyczarterowanych przez rząd samolotów. To początkowy etap akcji. Jej powodem jest bankructwo piątych co do wielkości na Wyspach Brytyjskich linii lotniczych, Monarch.

12 tys. Brytyjczyków wróciło we wtorek z zagranicznych lotnisk na pokładach wyczarterowanych przez rząd samolotów. To początkowy etap akcji. Jej powodem jest bankructwo piątych co do wielkości na Wyspach Brytyjskich linii lotniczych, Monarch.
Linii lotnicze Monarch obsługiwały popularne rejsy wakacyjne /NEIL HALL /PAP/EPA

Powodem upadku firmy było załamanie rynku turystycznego w Egipcie i Tunezji po zamachach terrorystycznych, do jakich doszło w tych krajach. Kłopoty finansowe przewoźnika spotęgowała także malejąca wartość funta po ubiegłorocznej decyzji o Brexicie. 

Tylko we wtorek po pasażerów, którzy utknęli zagranicą, wyleciało 58 wyczarterowanych samolotów. W ciągu kolejnych dwóch tygodni przywiozą one na Wyspy ponad 110 tys. ludzi. Wszystko to na koszt podatnika.

Według relacji osób wracających z wakacji, akcja przebiega sprawnie. Wylądowaliśmy w planowanym terminie, ktokolwiek to zorganizował zasługuje na medal - mówiła pasażerka, która przyleciała z Hiszpanii.

Musiałem stanąć w kilku kolejkach, ale to się zdarza - dodał inny pasażer.

Rząd zapewnia, że wszyscy pasażerowie, którzy utknęli w zagranicznych kurortach, będą mogli wrócić na Wyspy w zaplanowanych terminach. Akcja zorganizowana została wspólnie z brytyjskim urzędem regulującym lotnictwo pasażerskie (CAA).

Bankructwo linii Monarch, które obsługiwały popularne rejsy wakacyjne, oznacza także utratę pracy dla prawie 2000 osób. Ponadto 860 tys. Brytyjczyków, którzy zarezerwowali wcześniej loty, będzie musiało poszukać alternatywnych połączeń.


(j.)