Rosyjskie linie lotnicze od dłuższego czasu mają problem, który tylko się nawarstwia - ze względu na międzynarodowe sankcje brakuje im zarówno nowych samolotów, jak i części do już istniejących maszyn. Efekty są takie, że co chwilę słyszymy o kolejnych incydentach w powietrzu. Tylko w kwietniu było ich co najmniej sześć, przy czym dwa w ubiegłym tygodniu.

Po decyzji Władimira Putina o rozpoczęciu w lutym 2022 r. inwazji na Ukrainę, kraje zachodnie wstrzymały dostawy do Rosji nie tylko gotowych samolotów, ale co nawet ważniejsze - części zamiennych. Dodatkowo najwięksi producenci samolotów na świecie, Boeing i Airbus, przestali świadczyć wsparcie techniczne dla istniejących już maszyn.

W efekcie rosyjskie linie lotnicze muszą dokonywać napraw na własną rękę, uciekając się przy tym do "kanibalizacji" istniejących maszyn - rozmontowują niektóre samoloty i w ten sposób pozyskują części do naprawy innych.

O skali problemu świadczą statystyki - dwie trzecie floty rosyjskich linii lotniczych to samoloty produkcji zagranicznej, które zapewniają 90 proc. transportu pasażerskiego w kraju. Około 150 maszyn to rodzimej produkcji samoloty Suchoj Superjet, które jednak w dużym stopniu są oparte na zachodnich podzespołach.

Incydenty z samolotami linii lotniczych Pobeda

Nałożone na Rosję międzynarodowe sankcje mają coraz większy wpływ na stan floty rosyjskich linii lotniczych. Regularnie w tamtejszych mediach pojawiają się informacje o kolejnych incydentach - tylko w kwietniu odnotowano co najmniej sześć przypadków awarii samolotów rosyjskich linii lotniczych podczas lotu.

Do ostatniego takiego zdarzenia doszło w niedzielę. Rosyjski telegramowy kanał "Baza" podał, że samolot Boeing 737-800 linii lotniczych Pobeda, lecący z Moskwy do Nalczyka, zmuszony był zawrócić na lotnisko z powodu dekompresji. Kapitan natychmiast po starcie poprosił o zgodę na awaryjne lądowanie na podmoskiewskim lotnisku Szeremietiewo z powodu awarii czujnika. Wcześniej maszyna wykonała w powietrzu kilka okrążeń, by zużyć nieco paliwa. Wszystko finalnie skończyło się szczęśliwie, samolot wylądował prawidłowo.

Niezależny rosyjski portal "The Moscow Times" zauważył, że to już drugi taki incydent w ubiegłym tygodniu. Wcześniej, tj. w środę 23 kwietnia, w samolocie tych samych linii lotniczych, lecącym z Moskwy do Petersburga, włączył się alarm informujący o dekompresji. W kabinie wypadły maski tlenowe, a gwałtowne obniżanie wysokości doprowadziły do paniki wśród pasażerów. Ostatecznie Boeing 737 wylądował na lotnisku Petersburg-Pułkowo. Niektórzy pasażerowie po wylądowaniu potrzebowali pomocy medycznej.

Awaria za awarią

Cofnijmy się jeszcze bardziej w czasie. 22 kwietnia Boeing 738, lecący z Petersburga do Kirowa, awaryjnie lądował na podmoskiewskim lotnisku Szeremietiewo. Służby ratunkowe podały, że przyczyną było "obniżenie parametrów ciśnienia w układzie hydraulicznym".

Dwa dni wcześniej, 18 kwietnia, załoga samolotu Suchoj Superjet 100 linii lotniczych Rossiya Airlines, lecącego z Petersburga do Moskwy, poprosiła o awaryjne lądowanie na podmoskiewskim lotnisku Wnukowo z powodu awarii podwozia.

12 kwietnia Boeing 777 największego rosyjskiego przewoźnika, Aerofłotu, lecąc z Moskwy do chińskiego miasta Kanton, awaryjnie lądował w Nowosybirsku. Samolot musiał zawrócić nad Sajańsko-Szuszeńska Rezerwatem Przyrody po tym, jak w jednym silników wskaźnik poziomu oleju pokazał błędną wartość. Lądowanie i tym razem przebiegło jednak pomyślnie.

10 kwietnia kolejny samolot Aerofłotu, lecący z Moskwy do Denpasar, największego miasta indonezyjskiej wyspy Bali, doznał awarii podczas lotu. Airbus A350 znajdował się wówczas na granicy z Kazachstanem, gdy musiał zawrócić na lotnisko, z którego startował - podmoskiewskie Szeremietiewo. Przyczyną była awaria silnika.