Awaria w elektrowni atomowej w Zaporożu na Ukrainie. Tamtejsze władze zapewniają, że nie ma zagrożenia wyciekiem radioaktywnym. Wedle zapewnień, problem nie dotyczy jednak reaktorów i za dwa dni siłownia powinna zacząć pracować pełną mocą. Na razie elektryczność nie dociera do miast obwodu Mikołajewskiego i Krymu. Problemy są także w Odessie.

Do awarii doszło w trzecim bloku energetycznym - przekazał na konferencji prasowej w Kijowie minister energetyki i przemysłu węglowego Wołodymyr Demczyszyn.

Nie ma żadnego zagrożenia. Awaria nastąpiła w trzecim bloku, w systemie wydawania energii doszło do zwarcia. Nie jest to w żaden sposób związane z procesem produkcji. Blok wznowi pracę w piątek. Nie ma żadnych problemów z reaktorem - oświadczył.

Francuski instytut odpowiedzialny za bezpieczeństwo nuklearne IRSN poinformował po południu, że nie wykrył żadnego wycieku radioaktywnego.

Mamy czujniki uplasowane na dachu francuskiej ambasady w Kijowie, a ambasada nie dała nam znać, że dzieje się coś niepokojącego - powiedział specjalny przedstawiciel IRSN na Europę Środkową i Wschodnią Michel Chouha. Gdyby doszło do jakiegoś wypadku, wiedzielibyśmy o tym - dodał.

Awaria nastąpiła najprawdopodobniej 28 listopada w bloku energetycznym nr 3 o mocy 1000 MW. Tego dnia zaporoska elektrownia odłączyła blok od systemu energetycznego kraju, co wywołało problemy z dostawami prądu.

Zaporoska Elektrownia Atomowa to największy tego typu obiekt w Europie. Składa się z sześciu reaktorów jądrowych.

(abs)