Po prawie dwóch miesiącach nieobecności na Białoruś wrócił ambasador Polski Leszek Szerepka - poinformowało źródło dyplomatyczne w Mińsku. Dyplomata opuścił to państwo pod koniec lutego, kiedy reżim Aleksandra Łukaszenki poprosił jego i ambasadora Unii Europejskiej o "udanie się na konsultacje" do swoich krajów.

Wszystko wskazuje na to, że sytuacja dyplomatyczna na linii Unia Europejska - Białoruś zaczyna powoli wracać do normy. Ambasador Leszek Szerepka przekroczył białoruską granicę około południa i jest w drodze do Mińska. Wydaje mi się, że możemy mieć satysfakcję z solidarności europejskiej w tej sprawie, która - jak widzimy - jest skuteczna - powiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Szef MSZ podkreślił, że ważniejszy od komfortu i miejsc przebywania ambasadorów jest stan relacji między UE a Białorusią, a - jak zaznaczył - "zależy (on) od tego, jak Białoruś traktuje swoich własnych obywateli".

Nieco wcześniej na Białoruś wrócił ambasador Szwecji Stefan Eriksson.

Wyrzucenie dyplomatów było odpowiedzią na unijne sankcje

Skandal wybuchł 28 lutego. Władze w Mińsku poprosiły wtedy ambasadorów Polski i Unii Europejskiej, Leszka Szerepkę i Mairę Morę, o opuszczenie Białorusi i udanie się na konsultacje do swoich krajów. W odpowiedzi szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton zwołała nadzwyczajne posiedzenie szefów MSZ państw Unii, a ci zdecydowali, że w geście solidarności Mińsk opuszczą ambasadorowie ich krajów.

Decyzja reżimu Łukaszenki o wyrzuceniu ambasadorów Polski i Unii, a także o wezwaniu do kraju białoruskich dyplomatów w Warszawie i Brukseli, była reakcją na nowe unijne sankcje. Dzień wcześniej ministrowie dyplomacji Unii zdecydowali bowiem o objęciu sankcjami 21 przedstawicieli reżimu - sędziów i policjantów. Chodziło o zakaz wjazdu na terytorium Unii i zamrożenie aktywów.