​51 Polaków uratowanych z płonącego budynku w holenderskim Kwadijk. Drewniany budynek, który służył Polakom za hotel robotniczy spłonął doszczętnie. Polacy pracowali w pobliskich szklarniach. Informację dostaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.

Pożar wybuchł w sobotę około godz. 17. Nikomu z Polaków na szczęście się nic nie stało, wszyscy opuścili budynek na czas. Noc spędzili już w innym hotelu pracowniczym. Wielu jednak straciło pieniądze, dokumenty tożsamości, komórki i laptopy.

Wyszedłem z budynku w samej koszuli, wszystko zostawiłem. Nawet kluczyki do samochodu. Wszystko spłonęło - mówi naszej dziennikarce jeden z Polaków ze spalonego hotelu.

Holenderscy pracodawcy od razu ruszyli z pomocą, dostarczając ubrania i pieniądze na podstawowe artykuły. Szefowie zakładów w których pracujemy od razu przyjechali, dali nam po 100 euro na podstawowe wydatki. Powiedzieli, że za poniedziałek zapłacą, ale nie musimy przychodzić do pracy - mówi jeden z polskich robotników. 

Polacy narzekają natomiast na polską firmę pośrednictwa pracy, która zachowuje się obojętnie. Obawiają się mówić pod nazwiskiem, żeby nie stracić pracy. Nic nie zrobili, wszystko musieliśmy sami organizować - opowiadają Polacy, którzy martwią się teraz o odszkodowania. Jak opowiada jeden z pracowników przedstawiciele tej firmy byli nawet mocno niezadowoleni, gdy poszkodowani pracownicy zatelefonowali do polskiego konsulatu w Hadze. Myśleli, że zamiotą wszystko pod dywan - mówi jeden z rozmówców.

Wczoraj przedstawiciele konsulatu byli już na miejscu. Oferowali pomoc, spisywali dane, by można było wyrobić tymczasowe dokumenty.

(az)