Funkcjonariusz, który w ubiegłym roku użył paralizatora wobec Igora S., kończy służbę w policji na wniosek ministra spraw wewnętrznych i administracji - poinformował rzecznik komendanta głównego Mariusz Ciarka. To nowe oświadczenie policji w sprawie śmierci Igora S., do której doszło w maju ubiegłego roku. "Minister nie powinien zwalniać policjanta ze służby" - tak decyzję szefa MSWiA komentuje Związek Zawodowy Policjantów.

ZOBACZ FILM Z KOMISARIATU>>>

Mariusz Błaszczak podjął decyzję o zwolnieniu policjanta, bo opublikowane materiały (film z komisariatu, na którym widać, że użyto wobec zatrzymanego kilkakrotnie paralizatora - przyp. red.) mogą źle wpłynąć na postrzeganie policji jako całej formacji - tłumaczył Ciarka.

Jednocześnie jednak rzecznik Komendy Głównej Policji podtrzymuje, że działania funkcjonariuszy wobec Igora S. były zasadne, bo mężczyzna podczas zatrzymania zachowywał się agresywnie i wulgarnie. 

Rzecznik powiedział, że użycie paralizatora regulują przepisy określone w ustawie o środkach przymusu bezpośredniego. Pytany, ile razy można porażać, rzecznik powiedział: Nie ma określonej ilości jeżeli chodzi o użycie paralizatora, natomiast trzeba pamiętać, że jest to jeden z tych łagodniejszych środków, w porównaniu chociażby z bronią palną. My, jako policja, wręcz dążymy do tego, aby policjanci byli wyposażeni w tasery, tak, aby użycie broni palnej, gdzie skutki są już nieodwracalne, było ostatecznością - wyjaśnił rzecznik.

Ciarka dodał, że upubliczniony wczoraj przez tv TVN materiał z komendy we Wrocławiu nie jest nowym dowodem w sprawie, bo prokuratura dysponuje całym nagraniem i jest ono częścią trwającego śledztwa. Komenda Główna Policji nie wyklucza dalszych decyzji personalnych wobec policjantów, którzy brali udział w akcji.

Przewodniczący Związku Zawodowego Policjantów: Krok ministra Błaszczaka będzie miał negatywny oddźwięk w środowisku policjantów

Jeżeli Komenda Główna Policji podtrzymuje, że funkcjonariusze nie przekroczyli uprawnień wobec Igora S., to nie rozumiem decyzji o zwolnieniu policjanta, który użył paralizatora - mówi w rozmowie z naszym dziennikarzem Rafał Jankowski - przewodniczący Związku Zawodowego Policjantów. Jego zdaniem krok ministra Błaszczaka będzie miał negatywny oddźwięk w środowisku policjantów. 

Jankowski podkreśla, że jest zdziwiony i nie rozumie tego posunięcia, jeżeli wielomiesięczne śledztwo prowadzone przez prokuraturę nie doprowadziło dotychczas do postawienia zarzutów policjantom i jeżeli wewnętrzne policyjne dochodzenie zakończyło się decyzją o przywróceniu funkcjonariusza do służby. Zdaniem Jankowskiego, zwolnienie policjanta na tym etapie nie jest dobrym krokiem i również może zaszkodzić wizerunkowi policji, mimo że miało temu zapobiec. 

Nie wiem, czemu to ma służyć. Być może temu, żeby dowieść, że formacja jest dobrze dowodzona i kierowana - mówi Jankowski. 

Według niego, tą decyzją kierownictwo MSWiA próbuje chronić swój wizerunek. Jednoczenie podkreśla, że wszyscy policjanci, którzy zachowują się niegodnie i przekroczyli swoje uprawnienia, powinni odejść ze służby. Jednak jego zdaniem takie decyzje nie powinny zapadać na szczeblu ministerialnym. 

Sprawa śmierci Igora S. powróciła po roku

25-letni Igor S. został zatrzymany 15 maja 2016 roku na wrocławskim rynku. Policja poszukiwała go za oszustwa. Według funkcjonariuszy, mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat S. stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.

Przypomnijmy, że w sobotę TVN24 wyemitował drastyczne materiały, które zostały zarejestrowane w komisariacie przy ulicy Trzemeskiej we Wrocławiu rok temu - tuż przed śmiercią Igora S. Materiał pokazał, że użyto wobec zatrzymanego kilkakrotnie paralizatora, co nagrała kamera z tego urządzenia.

Prokuratura: Do połowy czerwca opinia biegłych ws. Igora S.

W związku ze śmiercią Igora S. wszczęto śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji i nieumyślnego spowodowania śmierci. Postępowanie ze względu na jego transparentność zostało przed rokiem przeniesione do Poznania.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus powiedziała, że do tej pory w sprawie zebrano obszerny materiał dowodowy, jednak na ewentualne zarzuty dla konkretnych osób trzeba poczekać do czasu uzyskania jeszcze jednej opinii biegłych.

Jest tak dlatego, że przedmiotem postępowania jest nie tylko przekroczenie uprawnień przez policjantów, ale również skutek w postaci śmierci człowieka. Musimy wyjaśnić związek przyczynowy pomiędzy przekroczeniem uprawnień a śmiercią mężczyzny po to, aby móc przypisać konkretnym osobom odpowiedzialność karną w granicach ich zachowania. Nawet nagrania, którymi dysponujemy to za mało, by z całą pewnością wykazać związek między działaniem funkcjonariuszy a śmiercią zatrzymanego - powiedziała.

Do połowy czerwca do prokuratury powinna dotrzeć opinia biegłych z wyspecjalizowanego laboratorium kryminalistycznego. Chodzi o ustalenie, czy wobec Igora S., obok chwytów obezwładniających, kajdanek i paralizatora, stosowano "inne środki określone w ustawie o środkach przymusu bezpośredniego".

Mazur-Prus wyjaśniła, że biegli przebadają odzież mężczyzny, którą miał na sobie w dniu zatrzymania i sprawdzą, czy są na niej ślady użycia ręcznego miotacza gazu. Po otrzymaniu tej opinii materiał dowodowy będzie, według nas, wystarczający do tego, aby podjąć decyzję o ewentualnym przedstawieniu zarzutów - powiedziała PAP Mazur-Prus.

(mal)