Nadal nie wiadomo, kto i kiedy dokończy budowę mostu na autostradzie A1 w Mszanie na Śląsku. Gminni urzędnicy i mieszkańcy mówią wyłącznie o stratach i wstydzie.

Przez gigantyczny most biegnie autostrada z Polski do Czech. Kilka lat temu budowę jednak wstrzymano, bo okazało się, że są błędy konstrukcyjne, projektowe i budowlane. Wyznaczono wtedy prowizoryczny i tymczasowy objazd. I tak jest do dziś. Kierowcy mkną autostradą A1 w stronę Czech, ale w Świerklanach trasa nagle się kończy i przez kilkanaście kilometrów trzeba jechać objazdem, by potem - po ominięciu mostu - znowu wjechać na A1.

Zaraz po zjeździe z autostrady, w Świerklanach, od razu trzeba stać w korku. Potem jazda jest płynna, ale wolna, bo objazd prowadzi lokalnymi drogami. Na dodatek są one w coraz gorszym stanie - pełne dziur, kolein i nierówności. Przejeżdżające tam ciężarówki robią swoje. W wielu miejscach nie ma chodników i kierowcy muszą uważać na pieszych. Nie wiemy, kiedy i kto zwróci nam za te zniszczone drogi lub je wyremontuje - mówi wójt Mszany Mirosław Szymanek. Okoliczni mieszkańcy skarżą się też na hałas i niebezpieczeństwo, jakie grozi np. dzieciom, które wracają ze szkół wzdłuż bardzo ruchliwej teraz drogi bez pobocza.

Gigantyczny most na autostradzie widać z daleka. Ale poza kilkoma osobami w odblaskowych kamizelkach nikogo tam nie ma. Panuje bezruch i pustka. Tylko wstyd na całą Europę z powodu tego mostu. Czesi dawno skończyli swój odcinek, a u nas co? Urzędnicy i drogowcy nie potrafią się dogadać. I jak zawsze wychodzi dziadostwo - mówi mężczyzna, którego dom stoi bardzo blisko mostu.

Okoliczni mieszkańcy przypominają, że w tym miejscu był kiedyś podmokły teren, dużo wody i bagien. I dziwią się, że właśnie w takim rejonie ktoś postanowił wybudować gigantyczny most. Nie można było zrobić na przykład nasypu, na którym biegłaby autostrada? - zastanawiają się głośno.

Inni wyliczają szkody, jakie powstały w tej okolicy w ostatnich latach. Uszkodzone budynki, zniszczone ulice, hałas, kurz. Odkąd zrobili odwodnienie autostrady, woda cały czas zalewa moje podwórko. Ściany w domu mam popękane od drgań, które ciągle tu odczuwaliśmy. Owszem, ktoś przyjechał, obejrzał uszkodzenia, obiecał odszkodowanie i na tym się skończyło. I wszystko przez autostradę. A teraz jeszcze ten most - mówi starsza kobieta, której dom stoi najbliżej mostu.

Budowa jest nieskończona, dlatego nie wiadomo nawet od kogo mieszkańcy mają domagać się teraz odszkodowań. Początkowo most miał być już gotowy dwa i pół roku temu. Teraz mowa jest o końcu tego roku. Ale wójt Mszany zdaje się nie mieć złudzeń: Chciałbym się mylić, ale wydaje mi się, że do końca tego roku ukończyć tego mostu się nie da.