Na 25 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Kielcach 20-letniego obecnie Kamila M., który miał oferować 4 tys. złotych za zabójstwo kolegi. Taką samą karę sąd wymierzył dwóm młodym mężczyznom, którzy dokonali zabójstwa. Wyrok nie jest prawomocny.

W listopadzie 2012 roku w Sandomierzu znaleziono 21-latka z licznymi ranami kłutymi. Zmarł w szpitalu. Policja w tej sprawie zatrzymała czterech młodych mężczyzn.  

Prokuratura Rejonowa w Sandomierzu oskarżyła wtedy 19-letniego Kamila M. o nakłanianie do zabicia 21-letniego Grzegorza K. Za to 19-letniemu Piotrowi K. miał oferować cztery tysiące złotych. Ten razem z kolegą przyjęli zlecenie.  

Zdaniem sądu bezpośredni sprawcy zabójstwa działali z niskich pobudek - w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Zleceniodawca chciał w ten sposób zapewnić sobie korzystny wynik innego toczącego się postępowania ws. oszustw internetowych. Ofiara miała go obciążyć w tej sprawie.  

Jak mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Stempniak zabójstwo było zaplanowane i dokonane z premedytacją. W ramach tego planu ustalono również alibi zleceniodawcy, który w czasie zabójstwa miał być w domu, w który są zamontowane kamery.  

Jak ustalił sąd, mężczyźni zwabili Grzegorza K. w ustronne miejsce pod pretekstem picia piwa oraz rozmowy o zakupie nowego telefonu. Po umówionym sygnale, zaatakowali go pustą butelką w tył głowy, bili i kopali, aż w końcu ranili kilkanaście razy nożem, co spowodowało śmierć. Nóż otrzymali od zleceniodawcy. Po zabójstwie zacierali ślady, a potem powiadomili Kamila M. o wykonaniu zadania i umówili się na odbiór zapłaty.  

Kamil M. na początku śledztwa przyznał, że chciał, by jego kolega "zniknął". Później zmienił zeznania i twierdził, że planował jedynie pobicie. Na początku procesu twierdził, że do przyznania się do winy - biciem i groźbami - zmusili go przesłuchujący policjanci.  

Na ławie oskarżonych zasiadł też czwarty mężczyzna, który miał zacierać ślady; w jego mieszkaniu zabójcy mieli ukryć nóż i ubrania. Sąd skazał go na 2 lata w zawieszeniu na 5 lat.  

Kamil M. od początku procesu nie przyznawał się do winy. Twierdził, że zlecił pobicie a nie zabicie kolegi. 

(mpw)