26-latek z Zabrza, zatrzymany za wykonywanie gestu nazistowskiego pozdrowienia podczas piątkowej manifestacji w Katowicach, usłyszał zarzut publicznego propagowania faszyzmu. Przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze – przekazała w niedzielę śląska policja.

W piątek w Katowicach zorganizowano trzy demonstracje. Uczestnicy jednej z nich solidaryzowali się z Białorusinami, druga była manifestacją solidarności ze środowiskami LGBT. Z kolei środowiska narodowe zorganizowały marsz anty-LGBT.

Jak podawała prasa, publikując zdjęcia, co najmniej jeden uczestnik tego marszu wykonywał gest nazistowskiego pozdrowienia. Śląska policja podawała w sobotę, że na uczestników tego zgromadzania nałożono sześć mandatów - m.in. za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym, używanie wulgarnych słów i zaśmiecanie.

W związku z bulwersującym zachowaniem co najmniej jednego uczestnika zgromadzenia, przeprowadzono czynności sprawdzające pod kątem art. 256 kk tj. publiczne propagowanie faszyzmu. Policja zabezpieczyła również nagrania z monitoringu, a zgromadzony materiał trafił do prokuratury - podał zespół prasowy śląskiej policji.

Po analizie zgromadzonego materiału, stróże prawa zatrzymali dzisiaj 26-latka z Zabrza, który w piątek publicznie propagował faszyzm. Po przyznaniu się do popełnienia przestępstwa, mężczyzna dobrowolnie poddał się karze - dodali policjanci. Czynności w tej sprawie nadzoruje Prokuratura Rejonowa Katowice-Wschód.

Zgodnie z Kodeksem karnym, kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści m.in. na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych czy wyznaniowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Do wydarzeń w Katowicach odniosło się Muzeum Auschwitz. "Nazistowski gest nasycony jest nienawiścią. Użycie go w Polsce, gdzie ideologia niemieckiego nazizmu przyniosła tyle cierpienia, jest szczególnie bolesne. Do tego te straszne słowa pogardy. Dla człowieka. Nienawiść narasta stopniowo. Od gestów i słów" - napisali przedstawiciele Muzeum na Twitterze.