Zarzuty za utrudnianie śledztwa w sprawie śmierci Grzegorza Przemyka. IPN stawia je dwóm wysokim rangą funkcjonariuszom Milicji Obywatelskiej – dowiedział się reporter RMF FM, Konrad Piasecki. Warszawski maturzysta został w 1983 roku śmiertelnie pobity na komendzie milicji przy ulicy Jezuickiej.

PRL-owskie służby tak manipulowały śledztwem by odsunąć podejrzenia od milicjantów. Cała operacja mataczenia i spychania na boczne albo fałszywe tory śledztwa w sprawie śmierci Przemyka była akcją na ogromna skalę. PRL-owskie władze za wszelką cenę starały się - z powodzeniem - nie dopuścić do uznania za winnych i skazania milicjantów którzy w maju ‘83 roku skatowali syna opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej.

Dwaj funkcjonariusze którym wczoraj i dziś IPN postawił zarzuty dowodzili operacją inwigilacji i zastraszania głównego świadka - kolegi Przemyka, który widział jak Grzegorz jest bity na komisariacie. Jeden z nich to milicjant z komendy głównej, drugi - był zaszepcą szefa radomskiego urzędu spraw wewnętrznych. Obu grozi dziś kara trzech lat więzienia. Jak dowiedział się reporter RMF FM nie są to ostatnie osoby, które IPN zamierza oskarżyć w tej sprawie. Zarzuty sięgnąć mogą szczytów ówczesnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.