Coraz bardziej realna jest groźba poniedziałkowej ewakuacji pacjentów ze szpitala wojewódzkiego w Krośnie. Dyrektor placówki zażądał, by do tego dnia wszyscy lekarze zadeklarowali, czy chcą tam nadal pracować - na kontraktach lub jako wolontariusze. Pod koniec sierpnia wymówienia złożyło 118 ze 180 medyków. Termin wypowiedzeń upływa za 10 dni.

Dyrektor Szpitala Wojewódzkiego Mariusz Kocój miał na konferencji prasowej przedstawić pomysł na funkcjonowanie sparaliżowanej przez strajk placówki. Konferencja zamieniła się jednak w pikietę manifestacyjną. Na salę weszło kilkudziesięciu zaniepokojonych mieszkańców Krosna. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Krzysztofa Kota:

Woli współpracy nie wyrażają lekarze. Nie będziemy z tym człowiekiem zawierali żadnego porozumienia, bo wielokrotnie łamał zawarte z nami umowy. Jest dla nas niewiarygodny - powiedział dr Paweł Wołejsza, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy w Krośnie:

Dyrektor wprowadził terror, niektórzy koledzy mówią, że atmosfera w pracy jest taka jak w obozie koncentracyjnym. Próbowaliśmy rozmawiać, wykazywaliśmy dobrą wolę, ale kolejne ugody, porozumienia nie były przez dyrektora dotrzymywane - dodał:

Zdaniem lekarzy, dyrektor pauperyzuje szpital, nie pozwala się rozwijać i ogranicza inwestycje w nowoczesny sprzęt, który miałby zmniejszyć inwazyjność operacji. Łamane są też prawa lekarzy do szkoleń. Ustawowo powinno być to 14 dni w roku. Dyrektor ograniczył ich liczbę do ośmiu.

Codziennie do szpitala zgłasza się średnio 30 pacjentów, wymagających natychmiastowej hospitalizacji. W poradniach specjalistycznych w ciągu dwóch miesięcy przyjęto 47 tysięcy pacjentów. To będzie dla nas tragedia. Nie możemy sobie tego wyobrazić. Ludzie na poziomie powinni się dogadać. Nikt nie myśli o nas? - pytają:

Szpital w Krośnie przed tygodniem przestał przyjmować pacjentów na planowane zabiegi. Ta informacja ukazała się na internetowej stronie placówki. Z powodu konfliktu lekarzy z dyrektorem lecznica przygotowuje się do trzymiesięcznego zawieszenia działalności. Napięcia na linii władze szpitala - pracownicy powstały z chwilą wprowadzenia programu oszczędnościowego. Lekarze natychmiast oskarżyli szefa placówki o zarządzanie nią w sposób despotyczny. Dyrektor z kolei odrzucił te oskarżenia i podkreślił, że musiał wprowadzić oszczędności i nowy system pracy, by wyciągnąć szpital z długów.

Obecnie w szpitalu leży półtora tysiąca chorych. Do lecznicy przyjmowane są tylko nagłe przypadki, a planowane zabiegi są przekładane.