​Polska Grupa Energetyczna sygnalizuje, że może nie zastosować się do dzisiejszej decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który nakazał tymczasowe zamknięcie kopalni węgla brunatnego w Turowie, a wraz z tym - elektrowni. TSUE przychylił się tym samym do wniosku czeskiego rządu, który skarżył się, że kontynuacja wydobycia w Polsce może mieć negatywny wpływ na poziom wód podziemnych w Czechach.

Oficjalnie stanowiska Polskiej Grupy Energetycznej nie ma, jednak spółka na swoich oficjalnych stronach zaczęła publikować wpisy swojego dyrektora pionu prawnego Arkadiusza Kopera.

Zakaz TSUE dotyczy wydobycia węgla brunatnego w Turowie. Jego adresatem jest Polska, zaś właścicielem kopalni w Turowie nie jest Polska, tylko PGEGiEK (PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna) - spółka prawa prywatnego. Stanowi ona własność również spółki prawa prywatnego - PGE, która jest na dodatek notowana na giełdzie - napisał Kopera.

Orzeczenie TSUE jest niewykonalne, ponieważ Polska jako kraj nie może nakazać żadnej spółce prawa prywatnego zaprzestania legalnie prowadzonej działalności, w tym wypadku wydobycia węgla na podstawie legalnej i ważnej koncesji. Byłoby to naruszenie słusznych praw PGE i akcjonariuszy - zaznaczył.

Sprawa jest skomplikowana. Jak ustalił dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, kopalnia nie wstrzymała jeszcze działalności. Czeka na decyzję rządu. Ten na razie negocjuje tę kwestię z zagranicą.

Komunikat PGE: Decyzja TSUE to droga do dzikiej transformacji energetycznej

W komunikacie przesłanym PAP, PGE Polska Grupa Energetyczna podkreśliła, że spółka nie może zgodzić się na zamknięcie kopalni w Turowie. Oznaczałoby to automatyczne wyłączenie elektrowni, która dostarcza prąd do domów 3,7 mln Polaków - wskazano.

Podkreślono, że wyłączenie elektrowni zdestabilizowałoby polski i europejski system energetyczny, w którym - jak wskazano - "Turów pełni istotną rolę, jako jeden z jego najważniejszych elementów". Według PGE, kompleks energetyczny Turów zapewnia do 7 proc. zapotrzebowania na energię w Polsce.

Wojciech Dąbrowski, prezes PGE Polskiej Grupy Energetycznej, podkreślił, że Kopalnia Węgla Brunatnego Turów "posiada ważną, legalnie wydaną koncesję, na podstawie której prowadzi i będzie prowadzić wydobycie". Decyzja TSUE to droga do dzikiej transformacji energetycznej. Mamy do czynienia z pierwszym prawdziwym testem  Europejskiego Zielonego Ładu, który miał być oparty na solidarności i sprawiedliwej transformacji energetycznej, a nie programem wspierającym nieuczciwą konkurencję - powiedział prezes.

Według PGE, TSUE wybiórczo potraktowało zarówno polskie wyjaśnienia, jak i złożoną sytuację kompleksu. Argumenty strony polskiej zostały zignorowane lub zniekształcone. Doszło do paradoksu, w którym dobrowolne i nadprogramowe działanie Polski na rzecz dodatkowej ochrony wód w Czechach zostało uznane jako potwierdzenie zarzutów - podkreślono w komunikacie.

Dąbrowski wskazał przy tym, że kilkadziesiąt kilometrów od Turowa, a nawet kilkaset metrów od granicy z Polską funkcjonuje dziewięć kopalni odkrywkowych węgla brunatnego. Pięć na terenie Czech, cztery w Niemczech, a Unia Europejska pozwala na ich działalność, mimo ich zdecydowanie większego wpływu na środowisko. PGE nie zgadza się na nierówne traktowanie działalności gospodarczej w zależności od narodowości firmy. Przykład Turowa pokazuje, że kosztem polskiego kompleksu energetycznego mają rozwijać się interesy energetyczne i węglowe innych krajów - dodał prezes.

W komunikacie PGE wskazało również, że postanowienie TSEU "prowadzi do wymuszenia na Polsce importu węgla brunatnego z Czech lub Niemiec, czy też energii elektrycznej, która również pochodzi ze źródeł kopalnych".

Czesi: Rozbudowa kopalni może mieć negatywny wpływ na wody podziemne

Czesi od kilku lat sprzeciwiali się rozbudowie kopalni w Turowie, wskazując, że może mieć ona negatywny wpływ na poziom wód podziemnych, a tym samym doprowadzić do problemów z dostawami wody pitnej do kraju libereckiego.

Sytuację zaostrzyła zeszłoroczna decyzja polskiego Ministerstwa Klimatu. W marcu 2020 roku, mimo sprzeciwu Czechów, przedłużono koncesję wydobywczą na sześć lat.

Na przełomie lutego i marca 2021 roku Czechy złożyły pozew do TSUE przeciwko Polsce w związku z rozbudową górnictwa. Minister środowiska Richard Brabec zaznaczał, że to “ekstremalne rozwiązanie", ale nieuniknione. Podkreślał, że jeśli Polska zaakceptuje żądania Czech i wstrzyma rozbudowę, to pozew zostanie wycofany.

Dzisiaj Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przychylił się do argumentów Czechów, że dalsze wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów do czasu ogłoszenia ostatecznego wyroku może mieć negatywny wpływ na poziom lustra wód podziemnych na terytorium czeskim. To może z kolei zagrozić zaopatrzeniu w wodę pitną po stronie czeskiej. Prezes zauważyła, że Polska zamierza ukończyć budowę ekranu przeciwfiltracyjnego dopiero w 2023 roku - to za późno. Dodatkowo potwierdza, że Polska zauważa problem.

TSUE tym samym nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia. To jest już absolutnie ostateczne postanowienie. Polska nie może się od niego odwołać. Teraz, jeżeli nie wstrzyma wydobycia węgla natychmiast to Komisja Europejska, która zobowiązana jest do monitorowania wykonywania wyroków TSUE i przestrzegania prawa może (ale oczywiście nie musi) złożyć wniosek o dzienne kary finansowe za każdy dzień zwłoki.

W przypadku wycinki Puszczy Białowieskiej Polsce groziło minimum 100 tys. euro dziennych kar. Jak podkreśla nasza brukselska korespondentka Katarzyna Szymańska-Borginon, jest to minimalna kwota kar, bo w tym przypadku chodzi o zdrowie ludzkie, więc - jak przyznają urzędnicy w Brukseli - może to być o wiele więcej.