Kolej zamyka 10 procent torów. To 90 odcinków, liczących w sumie 2 tysiące kilometrów. Ich zamknięcie ma dać milionowe oszczędności. Kolejarze zapewniają, że są to mało uczęszczane odcinki, po których jeździ niewiele pociągów.

PKP PLK zarządza siecią ponad 19 tys. km linii kolejowych. Z planowanych do wyłączenia z eksploatacji 90 odcinków, na ponad 50 i tak pociągi nie jeżdżą. Wybraliśmy taki wariant wyłączenia części sieci, by był on jak najmniej dotkliwy dla pasażerów i przewoźników towarowych - powiedział wiceprezes PKP PLK. Dodał, że ok. 17 tys. km linii to już docelowa wielkość sieci i spółka nie planuje już dalszych wyłączeń.

Kolejarze przeanalizowali 458 odcinków linii kolejowych liczących łącznie 7 tys. 264 kilometry. Sprawdzili, ile pociągów na dobę jeździ po tych odcinkach, jakie linia przynosi przychody i jakie straty. Na podstawie tych analiz wytypowano 90 odcinków, które mogą być wyłączone z ruchu.

Pociągi przestaną jeździć zamykanymi odcinkami od grudniowego rozkładu jazdy. To między innymi odcinek między Zamościem a Hrubieszowem, Tucholą a Koronowem, czy Łodzią a Dębicą.

W większości przypadków mówimy o odcinkach, na których nie jest prowadzony ruch pasażerski - wyjaśnia wiceprezes PLK Filip Wojciechowski.

Inny przykład to odcinek między Wadowicami a Kalwarią Zebrzydowską. Kilka lat temu linia została wyremontowana za 30 milionów złotych. Teraz zostanie wyłączona z użytkowania, bo przynosi straty. Jeżeli coś przynosi stratę X, a zainwestowaliśmy połowę tej kwoty, to nie ma sensu tej straty powiększać - dodaje Wojciechowski.

Jak mówi wiceprezes, zamknięcie 2 tysięcy kilometrów torów da 80 milionów złotych oszczędności. Po co wydano więc wiele milionów na nierentowne linie? Nie mogę odpowiadać za decyzje, które były podejmowane wiele lat temu - zaznacza Wojciechowski.