Kończy się październik - kończą się pieniądze na leczenie w polskich szpitalach. Praktycznie nie ma w Polsce województwa, w którym nie byłoby zadłużonych szpitali. Coraz więcej placówek alarmuje, że za chwilę zamknie drzwi przed pacjentami.

Już w tej chwili specjalistyczny szpital imienia Marciniaka we Wrocławiu przyjmuje tylko tych pacjentów, których życie jest zagrożone. Planowane na październik, listopad czy grudzień operacje zostały przesunięte na początek przyszłego roku.

Dyrektor szpitala twierdzi, że nie mógł podjąć innej decyzji, bo już teraz szpital przekroczył planowany budżet na ten rok o 5 mln złotych. Mamy w tej chwili olbrzymie nadwykonania, za które nie wiadomo, czy fundusz będzie miał możliwość zapłacenia - powiedział w rozmowie z reporterką RMF FM. Każdy kolejny pacjent powiększa ten dług. Przyjmowani są więc tylko ci, których życie jest zagrożone. Reszta musi czekać do przyszłego roku, albo szukać miejsca w innych szpitalach.

To drugie rozwiązanie graniczy jednak z cudem. Do wrocławskiego oddziału NFZ trafiło już kilka powiadomień z placówek medycznych, że lada chwila przyjęcia pacjentów zostaną wstrzymane. W takim położeniu znajdują się szpitale m. in. z Legnicy, Jeleniej Góry. Podobna sytuacja powtarza się co roku o tej porze.

Dyrektorzy szpitali mówią już otwarcie, choć nadal brzmi to absurdalnie - najbezpieczniej jest chorować w Polsce w pierwszej połowie roku. Wtedy jest pewność, że będą pieniądze na leczenie.