W Polsce były już takie czasy, gdy tylko część obywateli wybierała władcę, a cała reszta nie miała takiego prawa - mówi Paweł Wypych o ogłoszonych przez Donalda Tuska propozycjach zmian w konstytucji. Zdaniem ministra w Kancelarii Prezydenta, prowadzą one do Polskiej Zjednoczonej Platformy Obywatelskiej.

Można odnieść takie wrażenie, że demokracja chyba trochę pana premiera uwiera. Ja chciałbym mieć prawo wyboru prezydenta Rzeczpospolitej. Nie chciałbym, żeby Miro czy Zbycho wybierali mojego prezydenta - mówi Paweł Wypych, dodając, że chodzi przede wszystkim o odwrócenie uwagi Polaków od problemów. Premier z pewnością wysłuchał swoich doradców, a szczególnie tych doradców od wizerunku - twierdzi:

Szef rządu zaprosił do współpracy w sprawie zmian ustawy zasadniczej byłych i obecnego prezydenta. Jest jednak wątpliwe, by Lech Kaczyński takie zaproszenie przyjął. Jak powiedział naszemu reporterowi Paweł Wypych, prezydent może przyjąć poważną propozycję, a ta poważna nie jest. Pan prezydent, jeśli miałby przedstawić swoje stanowisko, jeżeli chodzi o ocenę po 12 latach funkcjonowania polskiej konstytucji, to taką ocenę jest gotów przedstawić - zastrzegł jednak prezydencki minister:

Zdaniem Wypycha, konstytucyjne pomysły Tuska to propozycja nagłej destrukcji państwa. Nie chciałbym, żeby w ciągu sześciu miesięcy zdemolować ustrój, który był wypracowywany w konsensusie blisko cztery lata - podkreślił:

Według niego, tempo zmian zaproponowane przez premiera jest nierealne.

Donald Tusk zaproponował przeprowadzenie zmian w konstytucji, zgodnie z którymi odpowiedzialność za władzę wykonawczą przeszłaby w ręce rządu. Prezydent byłby wybierany przez Zgromadzenie Narodowe. Utraciłby również prawo weta. Premier zapowiedział też, że będzie nakłaniał partie polityczne do rozmowy o zmniejszeniu liczebności Sejmu i Senatu. Opowiedział się za wyborem senatorów w okręgach jednomandatowych, a posłów - według ordynacji mieszanej.