Kierowca ciężarówki, który odpowiada za marcowy wypadek pod Żywcem, może być wreszcie przesłuchany. Mężczyzna wyszedł już ze szpitala psychiatrycznego. Prokuratura planuje spotkać się z nim w przyszłym tygodniu.

W czasie przesłuchania zaraz po wypadku mężczyzna usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy samochodowej. Na prokuratorskie pytania nie był już jednak w stanie odpowiadać. Karetka zabrała go wtedy do szpitala, a psychiatra uznał, że przesłuchanie nie jest możliwe. Dopiero teraz stan psychiczny mężczyzny na to pozwala.

Po opuszczeniu szpitala mężczyzna dostał wezwanie na przesłuchanie. Planujemy je za kilka dni - mówi prokurator Małgorzata Borkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej.

Wypadek wydarzył się 28 marca. Busem wracali z pracy górnicy z kopalni "Mysłowice". W okolicy Żywca w prawidłowo jadącego busa uderzyła służąca do przewozu drewna, ale wówczas pusta, naczepa ciężarówki. W wypadku zginęło osiem osób, a 10 kolejnych trafiło do szpitali. Kierowcy ciężarówki nic się nie stało.

Biegli wstępnie uznali, że tir jechał za szybko - zamiast dopuszczalnych 80 km/h na liczniku miał około 100. Do tego naczepa nie była sprawna technicznie, nie miała homologacji i była odłączona od innego zestawu. I właśnie to - zdaniem biegłych -sprawiło, że naczepa nagle straciła stabilność, zjechała na drugi pas i uderzyła w busa.