Jedno dziecko zginęło, a ponad 40 osób zostało rannych w wypadku autokaru w Strzemieszycach, jednej z dzielnic Dąbrowy Górniczej. Autokar zderzył się z ciężarówką.

Z wycieczki wracało - według straży pożarnej - 51 dzieci i czworo opiekunów. Wśród dzieci byli uczniowie klas od pierwszej do piątej. Do domu brakowało im już tylko kilku kilometrów.

Jedną z dziewczynek już wczoraj przywieziono do szpitala w stanie krytycznym. Ma za sobą skomplikowaną operację. Kilkoro pozostałych dzieci ma poważne obrażenia; ich życiu na szczęście nic nie grozi. W klinice w nocy reporter RMF spotkał ojca dwójki dzieci, które brały udział w wypadku:

Poszkodowanych jest też pięcioro dorosłych: trójka opiekunów, którzy jechali z dziećmi, i kierowcy obu pojazdów. Ranni są w pięciu szpitalach.

Zdecydowano się przebadać wszystkich podróżnych – nawet, jeżeli na nic się nie skarżyli. Część dzieci była w stanie wyjść z wraku autobusu o własnych siłach. Wiele z nich jednak po rozcięciu karoserii trzeba było wynosić.

W akcji ratowniczej brało udział około 20 karetek i dwa śmigłowce. Strażacy mówią jednak, że to cud, że nie ma więcej ofiar. Posłuchaj relacji reportera RMF Marcina Buczka:

Do wypadku doszło na drodze nr 94 łączącej Dąbrowę Górniczą z Olkuszem i Krakowem. Na jednym ze skrzyżowań wiozący dzieci autobus zderzył się z ciężarówką. Wszystko wskazuje na to, że pierwszeństwo wymusił kierowca ciężarówki.

Rodzinom poszkodowanych wszelkich informacji na temat wypadku udziela Komenda Policji w Dąbrowie Górniczej. Tam również mogą liczyć na pomoc psychologa.