Małopolski NFZ tylko o 100 tysięcy złotych więcej zapłaci za opiekę nad pacjentami na oddziale medycyny paliatywnej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, który może zostać lada moment zamknięty. To jednak o wiele za mało, aby utrzymać oddział na którym przebywa 19 chorych. Potrzeba dodatkowych 600 tysięcy złotych, aby osoby te były leczone w godnych warunkach. „Każdego z nas czeka moment umierania i teraz jest pytanie, czy to będzie umieranie godne, czy to będzie umieranie bez bólu i bez cierpienia. Czy też wszyscy będziemy cierpieć i będziemy musieli prosić o pomoc wszystkich wokół. A system opieki zdrowotnej nam tej pomocy nie zapewni” – mówi w rozmowie z Maciejem Grzybem prof. Tomasz Grodzicki, były konsultan krajowy w dziedzinie geriatrii.

Maciej Grzyb: 210 zł na pacjenta na dzień.

Tomasz Grodzicki: Nie wystarcza nawet na płace dla personelu, które są jedne z najniższych w opiece zdrowotnej. W związku z tym nie ma na leki, na żywienie, na ogrzewanie, na sprzątanie. To jest stawka trudno powiedzieć głodowa, to jest stawka, która uniemożliwia funkcjonowanie oddziału. W kraju, który uważa, że jest wiodący w Europie, żeby nie powiedzieć na świecie, w wielu dziedzinach, szczególnie w medycynie paliatywnej. Kilka lat temu wydawało się, że rzeczywiście medycynę paliatywną mamy na wysokim poziomie, a dzisiaj się cofamy do tego, co mieliśmy 10-15 lat temu. Zamykamy coraz więcej oddziałów, nie tworzą się nowe. W mojej ocenie zaczyna się upadek medycyny paliatywnej w Polsce. Jeżeli tego nie powstrzymamy, to nie będzie medycyny paliatywnej w Polsce.

W sytuacji, kiedy nasze społeczeństwo starzeje się i takich oddziałów będzie potrzeba coraz więcej.

Postęp medycyny powoduje, że my przedłużamy życie, ale my ciągle nie umiemy życia przeszczepić. Mówiąc inaczej, nie potrafimy być nieśmiertelni dzięki medycynie. Przynajmniej w mojej ocenie nie będziemy. W związku z tym każdego z nas czeka moment umierania i teraz jest pytanie, czy to będzie umieranie godne, czy to będzie umieranie bez bólu i bez cierpienia. Czy też wszyscy będziemy cierpieć i będziemy musieli prosić o pomoc wszystkich wokół.  A system opieki zdrowotnej nam tej pomocy nie zapewni.

NFZ właśnie na takie umieranie nas skazuje?

Nie wiem czy NFZ, to jest pewna polityka, to jest polityka zdrowotna kraju. Wykonawcą pewnej strategii. Strategia jest nastawiona na supernowoczesne metody ratowania życia i to jest bardzo cenne. Ale jednak nie wszystkim to życie uratujemy, a nawet jeżeli uratujemy przejściowo, to w końcu będziemy umierać. To musi być polityka państwa.

Jaka stawka byłaby wystarczająca, aby utrzymać oddziały medycyny paliatywnej?

Według naszych wyliczeń i rozmów z kolegami w Polsce, ta stawka około 400 zł dziennie. Pokryłaby pensje personelu, te podstawowe czynności oraz do odpowiedniego żywienia i do odpowiednich leków, w tym leków przeciwbólowych, bez objawów ubocznych.

NFZ oferuje 210, tylko 210 złotych?

Tak, no i na razie nie widać światła w tunelu, żeby NFZ zmienił tą stawkę. Małopolski fundusz zdrowia odmówił podwyższenia stawki, kierując się wyższymi względami, mówiąc krótko przepisami. I nawet jak rozumiem, to przepisy, które ma NFZ, to myślę, że właśnie warto znaleźć pieniądze w Polsce na to, żeby umieranie było godne. Bo to świadczy o kulturze tego narodu, tego państwa.

Co się stanie w sytuacji, kiedy te oddziały paliatywne zaczną znikać? Nie będzie ich?

Myślę, że pacjenci częściej będą umierali w domach. Częściej będą ostatnie miesiące życia spędzali na innych oddziałach, które nie są przystosowane do potrzeb tych chorych.

Czyli będą cierpieć?

Ilość pacjentów z bólem będzie znacznie większa niż w tej chwili.

To raczej mało humanitarne?

No to jest niestety prawda. To nie jest humanitarne. To jest nieludzkie, więc myślę, że walczmy o uratowanie życia, ale walczmy o to, żeby ten koniec życia był dla nas wszystkich godny.

Wiele osób myli hospicja z oddziałami medycyny paliatywnej, jak wytłumaczyć różnicę?

Oddział medycyny paliatywnej zajmuje się pacjentem niekoniecznie już w ostatniej fazie życia. Hospicja przyjmują pacjentów i zajmują się nimi w ciągu ostatnich miesięcy życia. My mamy często pacjentów w ramach opieki paliatywnej, którzy wychodzą do domu. Którzy przyszli z powodu choroby nowotworowej i dolegliwości bólowych. W momencie opanowania tych dolegliwości bólowych, "ustawienia" - tak to określamy - leczenia przeciwbólowego, ci pacjenci będą mogli iść do domu. Będąc nadal pod opieką lekarzy specjalistów już w opiece domowej. A więc oddział paliatywny często zajmuje się chorym nie przez kilka miesięcy, ale przez kilka lat. Oczywiście nie stale, tylko doraźnie. Stanowiąc dla niego i dla rodziny wentyl bezpieczeństwa, poczucie bezpieczeństwa, że jeżeli coś się stanie, to wiem, gdzie mogę pójść.