Trzecia z siedmiu studni w mieście została wyłączona, bo w wodzie stwierdzono chemikalia - dowiedział się reporter RMF FM. Mieszkańcy 20-tysięcznego Gryfina przez ponad tydzień pili skażoną wodę, ponieważ sanepid nie mógł uwierzyć w wyniki przeprowadzonych przez siebie badań, że woda może być skażona rozpuszczalnikami używanymi w przemyśle.

Gdy zauważono, że stężenie narasta, powiatowy inspektor sanitarny nie powiadomił burmistrza Gryfina o zagrożeniu. Twierdzi, że miał... nieaktualne numery telefonów. W tej chwili mieszkańcy miasta teoretycznie mogą czuć się bezpiecznie, bo woda jest na bieżąco badana i jest zdatna do picia. Ale nadal niebezpieczne substancje napływają do dwóch studni głębinowych. Są one wyłączone z eksploatacji.

Sztab kryzysowy obawia się jednak, że chemikalia przedostaną się do pozostałych studni. Dla mnie jest to stan poważnego zagrożenia - mówi burmistrz Gryfina. Dlatego dziś mają rozpocząć się prace geologiczne. Specjaliści będą sprawdzać, skąd płyną chemikalia. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Jak dowiedział się reporter RMF FM Paweł Żuchowski, śledczy chcą ustalić, dlaczego tak późno wydano zakaz używania wody.

Także szef zachodniopomorskiego sanepidu kazał sprawdzić prawidłowość postępowania powiatowego inspektora sanitarnego. Sam już wczoraj bił się w piersi. Na pewno były tutaj uchybienia. To był mój błąd i przyznaję się do niego:

Pytanie tylko, co takie przyznanie się do winy da mieszkańcom, którzy musieli przez zaniedbania pić skażoną wodę.