Mnóstwo deklaracji, ale żadnych konkretnych zobowiązań - tak można określić stanowisko Stanów Zjednoczonych co do przyszłości procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie po śmierci palestyńskiego przywódcy Jasera Arafata.

Zdaniem prezydenta Busha, wiele zależy od samych Palestyńczyków i ich nowego przywództwa. Na razie trwa żałoba po zgonie Arafata. Pochowano go W Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu. Spoczął w mauzoleum w Mukacie. Jego trumnę przysypano ziemią z Jerozolimy w asyście tysiąca Palestyńczyków.

Arafata już uczyniono męczennikiem, mimo że przed śmiercią islamscy radykałowie nazywali go skorumpowanym starcem. Jest moim przywódcą, jest moim ojcem, jest moim nauczycielem. Jest dla mnie wszystkim. To wielka strata dla całego świata arabskiego, dla wszystkich narodów muzułmańskich. Wielka strata dla Palestyńczyków - mówił specjalnemu wysłannikowi do Ramallah Przemysławowi Marcowi jego rozmówca.

Po pogrzebie ma obowiązywać 40-dniowa żałoba; przez tydzień sklepy powinny zostać zamknięte. Wielu kupców nie przestrzega jednak tego zakazu, dlatego po Ramallah jeżdżą uzbrojone bojówki zmuszające właścicieli do zamykania sklepów.