Marszałek województwa małopolskiego Witold Kozłowski pochwalił się powołaniem pełnomocnika ds. równego traktowania i praw rodziny, przekonując, że może to odwieść Komisję Europejską od blokowania funduszy w związku z tzw. uchwałą anty-LGBT. Tymczasem jeszcze przed konferencją marszałka do urzędu dotarło pismo z KE, w którym zaznaczono, że działania małopolskich włodarzy są niewystarczające.

W związku z przyjętą przez sejmik województwa tzw. uchwałą anty-LGBT Komisja Europejska zagroziła zamrożeniem wypłat z bieżących środków unijnych. Małopolska może w związku z tym stracić około 11 mld zł.

Kontrowersyjna uchwała została przyjęta przez radnych jeszcze w 2019 roku. W sierpniu radni utrzymali deklarację, choć już wtedy było wiadomo, że na szali są pieniądze z Unii Europejskiej.

Komisja Europejska dała jednak radnym czas do 14 września na podjęcie decyzji co do deklaracji. Bruksela stoi na stanowisku, że uchwałę należy unieważnić.

14 września Urząd Marszałkowski zorganizował konferencję, na której przedstawiono uchwałę powołującą radę oraz pełnomocnika ds. równego traktowania oraz praw rodziny. Samorządowcy przekonywali, że takie rozwiązanie zadowoli Komisję Europejską.

Staramy się budować system dialogu w tych wrażliwych tematach, w związku z tym urząd powołał pełnomocnika i radę ds. równego traktowania i praw rodziny. My traktujemy sprawę bardzo poważnie (...) Rolą funkcjonowania tej rady będą obszary, w których może dochodzić do dyskryminowania kogokolwiek. Celem rady jest wspieranie samorządu ws. równego traktowania i ochrony praw rodziny, szczególnie w przeciwdziałaniu dyskryminacji ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne, narodowość, religię, wyznanie, światopogląd, wiek, niepełnosprawność oraz orientację seksualną, a także dbałość o przestrzeganie konstytucyjnych praw rodziny - mówił marszałek małopolski Witold Kozłowski.

Urzędnik przyznał, że deklaracja anty-LGBT jest problematyczna. Przecież jakby nie było problemu, to nikt nie zwracałby na to uwagi. Jeśli my zostaliśmy postawieni przed taką sytuacją, że zarzuca nam się różne rzeczy, za które my przecież nie odpowiadamy, to naszą reakcją na ten problem jest powołanie pełnomocnika i rady (ds. równego traktowania) - mówił.

Informację o powstaniu instytucji rady oraz pełnomocnika przesłano Komisji Europejskiej. Unijni urzędnicy są zadowoleni z tych działań, ale podkreślają, że pytali o inną kwestię - czyli decyzję w sprawie deklaracji anty-LGBT. Informacji o działaniach w związku z uchwałą Komisji nie przesłano. Bruksela podkreśla, że dopiero usunięcie uchwały pozwoli na powrót do rozmów o pieniądzach dla Małopolski.

Co więcej, według informacji RMF FM mail od KE w tej sprawie trafił do urzędu przed konferencją zorganizowaną 14 września, gdy ogłoszono powstanie urzędu pełnomocnika ds. równego traktowania. Wynikałoby z tego, że marszałek Witold Kozłowski, przedstawiając oficjalną odpowiedź Małopolski do KE, wiedział już, że takie rozwiązanie będzie niewystarczające.

Władze województwa nie wiedzą, jak wybrnąć z sytuacji. Z jednej strony urzędnicy są świadomi, że środki unijne są zagrożone, z drugiej twierdzą, że dokonywanie zmian w deklaracji może być odebrane jako uginanie się pod presją Unii Europejskiej. Radni PiS nie chcą się cofnąć ani o krok, twierdzą, że zapisy w deklaracji nawiązują do podtrzymywania polskiej tradycji i wartości.

W sprawę uchwał anty-LGBT, które zostały przyjęte nie tylko w Małopolsce, zaangażowali się przedstawiciele ministerstw. Sekretarz stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej Waldemar Buda 15 września wystosował pismo do samorządowców z sugestią modyfikacji uchwał, które według resortu mogą być przez UE źle interpretowane.

"Nieprecyzyjne sformułowania tych dokumentów stanowią przedmiot dyskusji publicznej w zakresie dyskryminacji. W przypadku zidentyfikowania takich zapisów uprzejmie proszę o podjęcie stosownych modyfikacji" - napisał Buda.

To, że KE nie zgadza się z odpowiedzią Małopolski potwierdza już Urząd Marszałkowski, do którego miało dotrzeć pismo w tej sprawie. Komisja Europejska podtrzymuje swoją opinię, że potrzebna jest zmiana w deklaracji, która została podjęta przez sejmik - mówi Dawid Gleń, rzecznik urzędu. Dodaje także, że pismo do marszałka dotrzeć miało dopiero wczoraj.