43-letni górnik zginął rano w katowickiej kopalni Murcki-Staszic. Na mężczyznę spadły bryły węgla, które nagle oderwały się od stropu. Inny górnik został lekko ranny.

Do śmiertelnego wypadku doszło krótko przed czwartą rano, około 760 metrów pod ziemią. Pięcioosobowa brygada pracowała tam przy przebudowie chodnika wentylacyjnego.

Podczas tych prac oderwała się tzw. łata - cienka warstwa węgla pozostająca pod stropem - spadając na dwóch pracowników. Koledzy z brygady natychmiast wyciągnęli przysypanych górników. Niestety, jeden z nich nie żył - powiedział rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Wojciech Jaros.

Mężczyzna, który zginął był doświadczonym górnikiem - pracował w kopalni od 24 lat. Miał żonę, osierocił troje dzieci. Drugi z poszkodowanych pracowników doznał tylko lekkich obrażeń.

Dokładny przebieg, okoliczności i przyczyny wypadku wyjaśnia komisja powołana przez Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach, z udziałem służb bhp kopalni i holdingu.

Kolejna tragedia pod ziemią

Był to drugi w tym roku śmiertelny wypadek w kopalni Murcki-Staszic. 12 marca zginął tam 26-letni górnik, uderzony elementem przemieszczającej się w niekontrolowany sposób podziemnej kolejki. 43-latek to także 18. w tym toku śmiertelna ofiara pracy w kopalniach węgla kamiennego i 23. w całym polskim górnictwie.