Niezgodny z konstytucją jest przepis pozwalający na zestrzelenie porwanego samolotu, który może być użyty do ataku terrorystycznego - orzekł Trybunał Konstytucyjny. Werdykt jest ostateczny.

O uznanie niekonstytucyjności przepisu prawa lotniczego, który daje ministrowi obrony prawo zestrzelenia porwanego przez terrorystów samolotu pasażerskiego z ludźmi na pokładzie, zwrócili się reprezentanci prokuratora generalnego i MSWiA.

W trybunale przedstawiciel ministra obrony Adam Dymerski przekonywał sędziów do wydania zezwolenia na zestrzelenie. Ci ludzie na pokładzie de facto są skazani na śmierć. Ludzie znajdujący się na ziemi są tak samo bezbronni jak ci na statku powietrznym. Z tą różnicą, że w stosunku do nich możemy jeszcze podjąć akcję ratowniczą - argumentował.

Jak się okazuje trybu, który zastąpiłby ten niekonstytucyjny przepis, nie ma. Gdyby minister obrony podjął decyzję o zestrzeleniu porwanej maszyny z cywilami na pokładzie, naraziłby się na odpowiedzialność karną. Sędzia Teresa Liszcz w uzasadnieniu wyroku zadała fundamentalne pytanie: Czy regulacja, która upoważnia organ państwa do podjęcia decyzji o celowym pozbawieniu życia niewinnych osób dla zapobieżenia potencjalnym, dalszym szkodom, jest w ogóle dopuszczalna w demokratycznym państwie prawa, zobligowanym do ochrony życia i nienaruszalnej godności człowieka?. Odpowiedź trybunału brzmi: nie.

Decyzja Trybunału Konstytucyjnego nie powinna zamykać dyskusji w tej sprawie - tak wyrok TK skomentował szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysław Stasiak. Lech Kaczyński stwierdził natomiast, że decyzja w sprawie ewentualnego zestrzelenia powinna należeć do prezydenta a nie szefa MON.

W lipcu 2004 r. uchwalono nowelizację ustawy o ochronie granicy, na mocy której samolot, który przekroczył granicę albo wykonuje lot w polskiej przestrzeni bez zezwolenia, może być wezwany do: opuszczenia przestrzeni Polski, zmiany kierunku lub wysokości lotu, lądowania na wskazanym lotnisku. Może być zmuszony przez polskie lotnictwo wojskowe do lądowania, ostrzeżony strzałami ostrzegawczymi, a w przypadku dalszego niestosowania się do wezwań - zniszczony.