Niegdyś chowano tam samobójców i innowierców, dziś spoczywają tam zasłużeni dla miasta. Mowa o cmentarzu przy kościele św. Walentego w Bieruniu. Swoich bliskich bierunianie chowali głównie na cmentarzu przy kościele parafialnym św. Bartłomieja. Wszystko zmieniło się w latach 20. XVIII wieku.

Na cmentarzu przy drewnianym kościółku św. Walentego chowano nieznanych,  innowierców i  samobójców. Przełom nastąpił w  1728 w roku, kiedy wybuchła epidemia nieznanej choroby. Cmentarz przy kościele parafialnym nie był w stanie pomieścić wszystkich ofiar epidemii. Było ich 79 lub 209, w zależności od źródła, do którego sięgamy -  opowiada historyk sztuki i mieszkaniec Bierunia Marcin Nyga. Nastąpiło przełamanie pewnych stereotypów. Mieszkańcy Bierunia coraz częściej chowali na tzw. Walenciku swoich zmarłych, aż wreszcie cmentarz parafialny całkowicie zanikł - dodaje Nyga. Kiedy kilkanaście lat temu wymieniany był bruk wokół kościoła, znajdowano jeszcze szczątki zmarłych.

Na cmentarzu w Bieruniu pochowanych jest wiele osób, które miały duże znaczenie dla miasta, między innymi jest tu grób lekarki, Agnieszki Appelt (1908-1987). W czasie wojny   współpracowała z Armią Krajową. Jako lekarka pomagała oddziałom partyzanckim majora Hubala, Ponurego, Szarego. Kiedy na ziemie polskie wkroczyła Armia Czerwona, Agnieszka Appelt była poszukiwana przez NKWD. Schroniła się właśnie w Bieruniu. Była lekarzem z powołania, stworzyła przychodnię dla dzieci i właściwie całe zręby opieki zdrowotnej w Bieruniu i okolicy - mówi Nyga. Mimo że od śmierci Agnieszki Appelt upłynęło kilkadziesiąt lat, wszyscy bierunianie pamiętają ją jako lekarza z powołaniem. Na jej grobie zawsze palą się znicze. Na jej nagrobku napisano "Lekarz i człowiek".

Po II wojnie światowej na cmentarzu w Bieruniu pochowani zostali także niemieccy żołnierze, którzy zginęli  w tych okolicach w 1945 roku. Ich groby były zawsze bardzo zadbane. W zapisach partyjnych z okresu stalinowskiego jest taka notatka, która mówi, żeby w szkole rozpocząć bardziej aktywną działalność uświadamiającą. Napisano tam, że  na grobach niemieckich zawsze są kwiaty i znicze, a tymczasem należałoby zwrócić uwagę młodych mieszkańców Bierunia w innym kierunku.  Marcina Nygę zainteresowały te zapiski.

Zacząłem interesować się tym faktem, dlaczego niemieckie groby były otaczane taką troską.  Wynika to z tego, że bardzo wielu Ślązaków było zmuszonych służyć w Wermachcie. Bardzo wielu młodych ludzi utraciło swoich ojców. Nie wiedzieli, gdzie są pochowani i jakby dbanie o te groby anonimowych niemieckich żołnierzy było wyrazem miłości i pamięci o swoich ojcach, których utracili.

Bieruńska nekropolia  jest miejscem pochówku wielu ważnych dla miasta osób.