Koniec roku szkolnego zawsze budzi emocje. Legendy wręcz krążą o prezentach, jakie otrzymują z tej okazji nauczyciele. Telewizory, odtwarzacze dvd, obrazy, biżuteria. Takie opinie nie są rzadkością. Jak się mają do rzeczywistości?

Szkoła Podstawowa nr 30 im. Kazimierza Wielkiego w Lublinie - 9 rano. Pierwsza grupa uczniów przyszła na zakończenie roku. Co przynieśli ze sobą? Kwiaty i czekoladki - tego uzbierałoby się kilkadziesiąt kilogramów. Czy według rodziców to wystarczający prezent?

Kwiatki i czekoladki - to normalne. Nie ma w tym nic przesadzonego - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Kotem matka czwartoklasisty. Dodaje, że według niej nauczyciele nie oczekują większych prezentów. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby dać coś więcej - deklaruje.

Inny rodzic niesie dużą reklamówkę, z której wystaje potężna kokarda. Kupiliśmy wychowawczyni lampkę - mówi. Niecałe 150 złotych. Cała klasa się złożyła. Wyszło po 5 złotych od ucznia. Do tego jeszcze kwiaty od wszystkich i to wszystko. - dodaje. Na pytanie, czy kupowanie takiego prezentu nie jest przesadą, odpowiada: Drożej by wyszło gdyby każde dziecko kupiło kwiatek. Róża kosztuje 7-8 złotych.

Zapytana o to, czy przyjmuje takie prezenty, Annę Kępińską - nauczycielka polskiego - odpowiada, że czuje się zażenowana ilością kwiatów i czekoladek. Z drugiej strony jak nie przyjąć od dziecka prezentu. Czułabym się zażenowana jeśli dostałabym coś bardzo wartościowego. Nie przyjęłabym. Kwiaty, czy czekoladki w zupełności wystarczą - mówi.

Na pewno bym nie przyjęła drogiego prezentu - wtóruje Nina Bielak - Łuszczakiewicz, wychowawczyni klas 1-3. Kilka lat temu miałam sytuację, że rodzice pytali mnie kiedy obchodzę imieniny. Postawiłam sprawę jasno- nie życzę sobie prezentów, bo imieniny to moja prywatna sprawa. Rodzice pocztą pantoflową przekazują sobie takie informacje. Od tamtej pory mam spokój. Nie zdarzyło się, żeby któreś dziecko, czy rodzic przyniósł coś poza kwiatami. Kwiaty w zupełności wystarczą. Ja za swoją pracę otrzymuję pensję- wystarczy. - zaznacza.

Elżbieta Satowska dyrektorka szkoły, deklaruje, że nauczyciele nie oczekują żadnych prezentów.Rozmawiamy otwarcie o takich sprawach z rodzicami. Dobra wiara to radość, otwartość i szacunek, a to nie wymaga ekwiwalentów materialnych. Nie przyjęłabym takiego prezentu. Byłoby mi wstyd za siebie i za tego, kto go przyniósł - zaznacza.