Nietypowy przebieg konferencji prasowej wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego. W pewnym momencie pytanie marszałkowi chciał zadać prezes zarządu Fundacja im. Dobrego Pasterza Paweł Bednarz. Został odciągnięty przez przedstawicieli biura prasowego PiS. Wywiązała się szarpanina. Interweniowała Straż Marszałkowska. Bednarz został wyprowadzony z Sejmu.

Nietypowy przebieg konferencji prasowej wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego. W pewnym momencie pytanie marszałkowi chciał zadać prezes zarządu Fundacja im. Dobrego Pasterza Paweł Bednarz. Został odciągnięty przez przedstawicieli biura prasowego PiS. Wywiązała się szarpanina. Interweniowała Straż Marszałkowska. Bednarz został wyprowadzony z Sejmu.
Prezes zarządu Fundacja im. Dobrego Pasterza Paweł Bednarz przed Sejmem /Leszek Szymański /PAP

Paweł Bednarz z Fundacji Dobry Pasterz zajmującej między innymi domami dziecka, próbował podejść do Terleckiego i zadać pytanie na temat porywanych dzieci. Dzieci z domów dziecka pytają się, kiedy przestaną być sprzedawane za granicę - mówił. Mężczyznę próbował wyprowadzić Krzysztof Wilamowski, szef biura prasowego PiS w Sejmie. Obaj panowie przepychali się, pracownik fundacji został wyprowadzony przez Straż Marszałkowską.

Po tym incydencie wicemarszałek Sejmu zapowiedział przyspieszenie prac nad nowymi przepisami dotyczącymi obecności w parlamencie dziennikarzy i innych gości. Na razie Ryszard Terlecki nie podał szczegółów tych zmian. Wicemarszałek podkreśla, że mają to być zmiany, które podniosą poziom bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo zarówno państwa, jak i osób uczestniczących w konferencjach prasowych nie jest do końca zapewnione - mówił Terlecki.

Terlecki zapowiedział, że zwróci się do marszałka Sejmu o przyspieszenie tych prac.

W ocenie Terleckiego, szarpanina to był "pożałowania godny incydent, który polegał na tym, że postronna osoba, gość klubów, wtargnęła w czasie konferencji prasowej na teren zajmowany przez dziennikarzy i zachowywała się niekonwencjonalnie".

Szef naszego biura próbował interweniować. To jest zadanie naszej Straży Marszałkowskiej, ale trudno, żeby każdego gościa, który porusza się po terenie Sejmu, pilnowała Straż, więc doszło do takiej szarpaniny - mówił wicemarszałek.

Terlecki powiedział, że mężczyzna, który pojawił się na jego konferencji prasowej, przynajmniej przez pewien czas nie zachowywał się tak, jakby chciał zadać pytanie. Tylko za wszelką cenę chciał stanąć blisko mnie, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy chciał stanąć blisko mnie po to żeby zadać pytanie, czy np. wyciągnąć nóż - powiedział wicemarszałek.

Wilamowski stwierdził, że jego działania "polegały tylko i wyłącznie na odciągnięciu tej osoby na bok i oczekiwaniu na interwencję Straży Marszałkowskiej". Moje działanie było podyktowane troską o bezpieczeństwo mojej osoby, mojego pracodawcy, pana marszałka Terleckiego oraz przede wszystkim bezpieczeństwo zgromadzonych dziennikarzy, którzy relacjonowali tę konferencję prasową. W mojej ocenie to bezpieczeństwo było zagrożone i tylko taka była podstawa mojego działania - powiedział Wilamowski.

Terlecki pytany, czy zostaną wyciągnięte jakieś konsekwencje wobec Wilamowskiego, odpowiedział, że to "oczywiście nonsens". Jego zdaniem zachował się on "właściwie i profesjonalnie", a pewnym "kłopotem było to, że ten incydent trwał tak długo, i że nie było osoby, która by profesjonalnie interweniować, czyli strażnika".

Jednak - jak mówił Terlecki - "jesteśmy w takiej sytuacji, że nie możemy na konferencjach prasowych odbywających się w takiej sytuacji, na korytarzu i w pewnym miejscu, które jest dostępne dla wszystkich osób, które przebywają w Sejmie, takiego bezpieczeństwa zapewnić". To jest kłopot z którym musimy sobie poradzić - stwierdził Terlecki.

Pytany, czy przeniesienie dziennikarzy do pomieszczenia w innej części budynku zwiększy bezpieczeństwo, wicemarszałek Sejmu powiedział, że "mamy bardzo dobre doświadczenia z parlamentów Niemiec, Wielkiej Brytanii, z Parlamentu Europejskiego, zarówno z Brukseli, jak i Strasburga, gdzie praca dziennikarzy jest dobrze zorganizowana i jest dobrze zorganizowana obsługa polityków i dziennikarzy". Musimy te standardy wprowadzić również w polskim Sejmie - powiedział Terlecki.

Jak mówił, osoby składające rozmaite - w tym przypadku słuszne - postulaty powinny kierować się do biur poselskich i sekretariatów, gdzie "zawsze zapewniony" jest dostęp do polityków.

Wejście na teren konferencji i zachowanie zaskakujące nie może mieć miejsca i takich sytuacji musimy unikać - podkreślał wicemarszałek.

Z kolei Paweł Bednarz z Fundacji im. Dobrego Pasterza zapowiedział, że zainteresuje sprawą policję. Bardzo bolą mnie żebra, mam obdarty łokieć, zaczyna boleć mnie głowa, boli mnie kolano - mówił po incydencie Bednarz.

(mpw)