Tegoroczne święta Bożego Narodzenia mogą być nawet o połowę droższe niż przed rokiem - ostrzegają ekonomiści. To będzie efekt inflacji i… mniejszego strachu przed koronawirusem.

Większość z nas wyda na przygotowanie świąt Bożego Narodzenia kilkaset złotych więcej niż rok temu.

Na święta wielu z nas musi dojechać. Rok temu paliwo kosztowało w Polsce średnio 4,50 zł. Dzisiaj litr to 6 zł. Dla przykładu - jeżeli ktoś musi pojechać do rodziny z Warszawy do Krakowa i z powrotem, to rok temu wydałby na paliwo średnio 270 zł. W tym roku to aż 360 zł.

Kolejna rzecz to ceny żywności. Szykujmy się na to, że karp będzie droższy - o 20-30 procent. Handlowcy już mówią, by spodziewać się cen w okolicy 20 złotych za kilogram.

Droższe będą także słodkości. Zboża są teraz w hurcie droższe o 40 procent, a to oznacza jedno - będziemy mieli wzrosty cen mąki. Podrożały też jajka potrzebne do ciast. Powodem jest ptasia grypa. 

Głębiej do portfela będzie musiał sięgać także Mikołaj, bo z powodu słabego złotego droższe będą sprowadzane przez hurtowników prezenty z zagranicy.

 

 

Opracowanie: