Chciałem rozładować emocje - tak tłumaczył swój czyn 41-letni mężczyzna, zatrzymany przez policję za strzelanie w okna siedziby SLD w Warszawie, w których wisiał plakat z Robertem Biedroniem. Dziś prawdopodobnie usłyszy zarzuty. Jak ustalił nieoficjalnie Onet, mężczyzna jest czynnym lekarzem psychiatrą.

41-latek ma usłyszeć zarzuty za zniszczenie mienia, ale mogą one zostać poszerzone, jeśli okaże się, że jest sprawcą innych podobnych przestępstw.

Jest podejrzenie, że mężczyzna strzelał nie tylko w okna siedziby SLD, ale także w okna jednej z restauracji, w drzwi swoich sąsiadów oraz w kierunku innych budynków.

Policja zatrzymała podejrzanego o dokonanie tego czynu kilkadziesiąt minut po zgłoszeniu. Okazało się, że strzelał z wiatrówki, stojąc na balkonie jednego z wieżowców.

Podczas przeszukania mieszkania mężczyzny policjanci znaleźli i zabezpieczyli dwa pistolety pneumatyczne, śrut i naboje CO2. To właśnie z jednego z tych pistoletów, z balkonu wynajmowanego lokalu na 16 piętrze, 41-latek strzelał w kierunku budynku przy ulicy Złotej - informuje nadkomisarz Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy policji.

41-latek tłumaczył, że strzelał, bo chciał rozładować emocje - mówi Onetowi Robert Szumiata.

Jak ustalił nieoficjalnie Onet, zatrzymany mężczyzna jest czynnym lekarzem psychiatrą.