Były minister obrony Aleksander Szczygło został przesłuchany w sprawie ostrzelania wioski Nangar Khel. Przesłuchanie odbyło się w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej w Warszawie. Ujawniono tylko, że trwało 2 godziny. Szczygło nie chciał wypowiadać się na temat jego przebiegu. Udzieliłem wszelkich informacji, które znam - powiedział jedynie.

W sprawie przesłuchano dotąd kilkadziesiąt osób, wśród nich m.in. dowódcę I zmiany PKW w Afganistanie gen. Marka Tomaszyckiego (szef MON Bogdan Klich przeniósł go do rezerwy kadrowej do czasu wyjaśnienia sprawy) i dowódcę Wojsk Lądowych gen. Waldemara Skrzypczaka.

Nie wiadomo na razie kiedy przesłuchany zostanie płk Martin Schweitzer, amerykański dowódca 4. grupy bojowej w Afganistanie. Jego zdaniem, jak mówił Klichowi w czasie jego wizyty w bazie Szarana - akcja polskich żołnierzy w Nangar Khel była błędem, a nie "działaniem kryminalnym".

W innym świetle sprawę stawia list, który krótko po incydencie w Nangar Khel wysłał do żony jeden z aresztowanych żołnierzy. Dotarła do niego "Rzeczpospolita". Według wersji żołnierza, zawartej w liście, podczas ostrzału wioski doszło do nieszczęśliwego wypadku. Niewykluczone, że żołnierz planował ucieczkę. Na taką ewentualność powoływała się prokuratura składając wniosek o przedłużenie aresztu.

Ja do kicia nie pójdę. Chyba będziesz musiała, w razie czego opuścić ten wspaniały kraj - pisze żołnierz do żony. Wczoraj decyzję o przedłużeniu aresztu wszystkim siedmiu żołnierzom podjął Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie.