Po 36 dniach zaciekłej rywalizacji zakończył się wyścig do Białego Domu. Kandydat Demokratów stwierdził, że rezygnuje z dalszej walki. 43. prezydentem USA zostanie George W. Bush. Z całego świata napływaja depesze gratulacyjne dla prezydenta-elekta.

Mam dosyć. Poddaję się

Gore podkreślił, że stało się to po werdykcie sądu najwyższego Stanów Zjednoczonych, który uznał, że ręczne zliczanie głosów na Florydzie nie ma podstaw prawnych. Gore wyznał, że choć nie zgadza się z tą decyzją, to ją uznaje. "Akceptuję ostateczny wynik tych wyborów, który zostanie oficjalnie zatwierdzony w najbliższy poniedziałek. A dzisiaj, żeby zachować jedność narodu i siłę naszej demokracji składam swoją rezygnację. Zdaję sobie sprawę, że wielu moich zwolenników jest rozczarowanych, ja też mam to uczucie. Ale musimy sobie poradzić z naszymi rozczarowaniami - w imię miłosci do ojczyzny. Chcę powiedzieć społeczności światowej, że nie była to słabość Ameryki. Siła amerykańskiej demokracji ujawniła się w tym, że trudności wyborcze są do przezwyciężenia" - powiedział Gore. O swojej rezygnacji Gore poinformował swego przeciwnika przez telefon, a następnie przekazał tą wiadomość w specjalnym orędziu do narodu, wygłoszonym ze swojej rezydencji w Waszyngtonie i transmitowanym na żywo przez główne amerykańskie stacje telewizyjne. Gore mówił o swoim rywalu jako o prezydencie-elekcie i 43. prezydencie USA. "Zaproponowałem mu, abyśmy jak najszybciej spotkali się i przystąpili do likwidowania podziałów, powstałych podczas kampanii wyborczej i rywalizacji, przez którą później przeszliśmy" - mówił Gore.

George W. Bush spotka się z Alem Gore'em w najbliższy wtorek, nazajutrz po głosowaniu w Kolegium Elektorskim, które oficjalnie potwierdzi status kandydata Partii Republikańskiej jako prezydenta-elekta. Szczegóły wtorkowego spotkania nie są jeszcze znane. Wiadomo tylko, że odbędzie się w Waszyngtonie. Bush musi jeszcze przed zaprzysiężeniem, wyznaczonym na 20 stycznia zbudować sobie nową administrację. Profesor David Birdsell z Nowego Jorku zwraca uwagę, że Busha czeka ciężkie zadanie, bo nie może liczyć na tradycyjny "miesiąc miodowy". Birdsell podkreśla, że ostatni miesiąc mógł niekorzystnie wpłynąć na wizerunek nowego prezydenta: "Mało się pokazywał. W ogniu walki było widać jego prawników i doradców. To może w pewien sposób sugerować również jak będzie wyglądać jego prezydentura. Może nie być do końca zaangażowany. Wydaje się, że Bush bardzo mocno polega na ludziach - głównie na pokoleniu jego ojca - to oni kierują wieloma sprawami. On sam tylko od czasu do czasu pojawia się publicznie".

Spokojny sen Amerykanów

Z całego świata do Stanów Zjednoczonych napływają depesze gratulacyjne dla nowego prezydenta-elekta George'a W. Busha. Sekretarz generalny NATO George Robertson podkreślił, że Ameryka zawsze była jednym z filarów Sojuszu i że nadal nim pozostanie: "Z niecierpliwością czekam na spotkanie, tutaj w NATO, by omówić szczegółowo wszystkie plany i założenia Sojuszu". Sami Amerykanie, w tym wiele znanych gwiazd, nie ukrywają ulgi, że najdłuższe wybory w historii Stanów Zjednoczonych wreszcie dobiegły końca. Zadowolony jest Mel Gibson, który nie szczędził pochwał dla Ala Gore’a za jego wystąpienie, w którym wiceprezydent publicznie zrezygnował z wyścigu do Białego Domu: "Moim zdaniem zachował się z klasą. Wiedział, że już nic nie wskóra. I jest to ulga, że wreszcie wiemy w którym kierunku idziemy. I to bez czołgów na ulicach. To właśnie jest wspaniałe w Ameryce. Dzieje się coś takiego a ludzie nie skaczą sobie do gardeł. Przynajmniej nie w dosłownym tego słowa znaczeniu". Gore kontra Bush był najbardziej zaciętym wyścigiem do prezydentury Stanów Zjednoczonych od stu dwudziestu czterech lat. Tak zaciętym, że zaangażował się w niego nawet Sąd Najwyższy w Waszyngtonie.Politycy, dyplomaci i komentatorzy nie mają wątpliwości, że choć najdłuższe wybory w historii Ameryki wreszcie się zakończyły, to teraz rozpoczyna się kolejny znacznie dłuższy i trudniejszy proces - rządzenia podzielonym wyborami krajem...

Reakcje, komentarze...

Jednym z pierwszych przywódców, którzy wysłali depesze gratulacyjne do George’a W. Busha był szef brytyjskiego rządu Tony Blair, goszczący prezydenta Billa Clintona. Brytyjskie media podkreślają jednocześnie, że wynik listopadowych wyborów to ogromny sukces gubernatora Teksasu. Wielka Brytania jest tradycyjnie najwierniejszym sojusznikiem USA, nic więc dziwnego, że gratulacje Tony’ego Blaira były wyjątkowo wylewne. Jestem przekonany - napisał Blair - że będziemy umacniać więzy między naszymi krajami. Składam panu najserdeczniejsze gratulacje z powodu zwycięstwa i cieszę się, że tak długie oczekiwanie mam pan już za sobą. Brytyjskie media podkreślają, że ostateczny wynik wyborów prezydenckich jest fenomenalnym zwycięstwem George’a W.Busha, który polityką zajął się stosunkowo niedawno. Od właściciela drużyny baseballowej do prezydenta największego mocarstwa świata w 6 lat - to nie lada sukces. Brytyjczycy nie zapominają o pokonanym Alu Gore, który jak się powszechnie uważa, ma spore szanse na zwycięstwo w następnych wyborach prezydenckich.

Jak powiedział przewodniczący Dumy Gienadij Sielezniow, wiadomość o zwycięstwie Busha jest radosna głównie dlatego, że wreszcie skończyła się nerwowa kampania wyborcza. Borys Gryzłow, przedstawiciel prokremlowkiej partii „Jedność” stwierdził, że dzięki zwycięstwu Busha XX wiek w Rosji i USA kończy się symbolicznie – przejściem do władzy pragmatyków i realistów. Jak powszechnie uważa się w Rosji, Ameryka z nowym prezydentem będzie mniej wtrącać się w wewnętrzne sprawy Rosji. Niektórzy politolodzy uważają, że pozycja Waszyngtonu w wielu kwestiach, np. budowy krytykowanego przez Moskwę amerykańskiego systemu obrony antyrakietowej będzie znacznie bardziej zdecydowana niż dotychczas. Zwycięstwo Busha w wyborach prezydenckich w USA rosyjscy politycy przyjęli z zadowoleniem. Według większości aktorów rosyjskiej sceny politycznej, stosunki amerykańsko-rosyjskie będą rozwijały się znacznie lepiej niż dotychczas

To prezydent sędziów i adwokatów - to reakcja niemieckiej prasy na wybór Georgea W. Busha na 43. prezydenta USA. W komentarzach dzisiejszych niemieckich dzienników dominuje chłodny ton. To prezydent z łaski wyjątkowo podzielonego Sądu Najwyższego, który będzie potrzebował jeszcze wiele czasu, by stać się prezydentem wszystkich Amerykanów. Nie wiemy, kto wygrał wybory, a tylko tyle, że Bush został prezydentem – pisze prasa. Tymczasem kanclerz Gerhard Schroeder był jednym z pierwszych polityków, który złożył Bushowi gratulacje. „Mam nadzieję, że będzie pan wkrótce tak wielką osobistością jak pana ojciec, który jest szczególnym politykiem dla Niemców, bo zapisał się w naszej historii jako osoba, która brała udział w procesie zjednoczenia Niemiec. Wiem, że również teraz przyjaźń między Niemcami a USA stoi na twardym fundamencie” – dodał kanclerz.

12:10