Pojemność 2,8 dziesiątych litra, 300-konny silnik, napęd na cztery koła, automatyczna skrzynia biegów. Autem za 200 tysięcy złotych jeździł na co dzień szef Inspekcji Transportu Drogowego Tomasz Połeć. Jak się okazuje, równie imponującym autem może pochwalić się premier Donald Tusk.

Szef rządu nie może narzekać na komfort jazdy. Tusk ma do dyspozycji naprawdę "wypasione" Audi A8. To wyjątkowy egzemplarz, który oprócz luksusowego wnętrza ma pancerne szyby i wzmacniane drzwi. Biuro Ochrony Rządu dysponuje równie eleganckim Audi Q7, BMW serii 7 i mercedesem klasy S. Z tych aut korzysta też prezydent Bronisław Komorowski. Wartość każdego z wymienionych samochodów to kilkaset tysięcy złotych.

Nieco starszym modelem, z 2009 roku, podobnego BMW jeździ prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka. Jeszcze jeden egzemplarz "siódemki" jest do dyspozycji kierownictwa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Na uwagę zasługują też eleganckie Volvo S80 prezydentów Poznania i Lublina.

Najszybsza limuzyna należy jednak do szefa policji. Jeździ Skodą Superb z silnikiem 3,6 litra. Z nieco wolniejszych modeli korzystają między innymi ministrowie, szef Urzędu Regulacji Energetyki, Urzędu Komunikacji Elektronicznej, Agencji Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa oraz prezydenci miast, w tym Hanna Gronkiewicz Waltz.

Szef ITD musi rozstać się ze służbowym autem

Wczoraj reporter RMF FM Paweł Świąder ujawnił, że szef Inspekcji Transportu Drogowego Tomasz Połeć jeździł codziennie samochodem kupionym do ścigania piratów drogowych. Po interwencji naszego dziennikarza kierownictwo inspekcji zdecydowało, że 3 z 6 kupionych ostatnio aut wzmocnią biuro zajmujące się fotoradarami.

Na początku lipca ITD rozstrzygnęła przetarg na 6 samochodów osobowych. Wygrał diler Opla z Zamościa. W sierpniu dostarczył inspekcji: 3 samochody Opel Astra po 53 tys. zł. (te miały pełnić służbę na terenie miast), 2 samochody Opel Insignia z 250-konnymi silnikami po 125 tys. zł (miały patrolować drogi ekspresowe) oraz jeden superszybki model Opla - Insignia OPC. 2,8-litrowy 300-konny silnik, napęd na 4 koła, automatyczna skrzynia biegów, przyciemniane szyby za bagatela - 200 tys. zł. W sumie GITD zapłaciła za te samochody prawie 600 000 zł. Samochody miały służyć poprawie bezpieczeństwa na autostradach, drogach ekspresowych oraz w miastach. Ale - jak ustalił nasz reporter - z co najmniej trzech korzystała kadra kierownicza inspekcji.