Świdnicka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci kobiety, która wypadła przez okno jednej z kamienic w mieście. Niewykluczone, że na ratunek było za późno z powodu fatalnej pomyłki policji i pogotowia ratunkowego. Wezwani przez sąsiadów na miejsce wypadku policjanci, stwierdzili, że na ziemi leży manekin, a nie człowiek. Jak wynika z ustaleń prokuratury, lekarz pogotowia ratunkowego, który był na miejscu, nie podjął czynności ratunkowych.

Niewykluczone, że pomyłka to wynik siły sugestii. Zgromadzeni na miejscu gapie mieli pytać policjantów i pogotowie po co w ogóle przyjechali na miejsce wypadku skoro przez okno wyleciał manekin.

Wszystko działo się wieczorem. Jeden z policjantów zeznał w prokuraturze, że oświetlił zwłoki latarką. Stwierdził, że dotknął "leżącego przedmiotu" i uznał, że jest to sklepowy manekin. Na miejscu wypadku było również pogotowie, ale lekarz nie zdecydował się na to by sprawdzić wersję policjantów.

Pół godziny później oficer dyżurny policji w Świdnicy otrzymał ponowne wezwanie pod ten sam adres. Dopiero wtedy policjanci i lekarz pogotowia zrozumieli, że popełnili błąd. Lekarz stwierdził zgon kobiety.

Prokuratura Rejonowa w Świdnicy zleciła Zakładowi Medycyny Sądowej we Wrocławiu wydanie opinii. Ma ona odpowiedzieć na pytanie, czy kobieta zmarła natychmiast po upadku. Ma również rozwiać wątpliwości, czy po upadku było można udzielić jej skutecznej pomocy. Wstępna sekcja zwłok wykazała, że kobieta zmarła w wyniku wielonarządowych obrażeń.

Prokurator Marek Rusin zaznacza, że śledztwo jest prowadzone w sprawie śmierci kobiety, przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy i nieudzielenia pomocy. Dopiero od opinii biegłego zależeć będzie, czy ktokolwiek usłyszy zarzuty.

W komendzie policji w Świdnicy zakończyło się wewnętrzne postępowanie w sprawie policjantów, którzy byli na miejscu zdarzenia. Kontrola potwierdziła, że policjanci dopuścili się przewinienia dyscyplinarnego, uznając ciało ludzkie za manekina - mówi Katarzyna Czepil, rzecznik prasowy komendy. Ewentualna odpowiedzialność karna funkcjonariuszy jest uzależniona od końcowej decyzji prokuratury - dodaje. Jeden z funkcjonariuszy pracuje w policji od trzech lat, drugi rok krócej.

Na razie nie wiadomo, dlaczego kobieta wypadła z okna. Policja wstępnie wykluczyła udział innych osób. Do zdarzenia doszło późnym wieczorem, na początku listopada. Dopiero teraz jednak sprawa ujrzała światło dzienne.