Łamanie prawa przez Sąd Najwyższy, podejrzane interesy związane z branżą paliwową przy zachodniej granicy oraz brudne owocem zagrożeniem dla kupujących - m.in. o tym będzie można przeczytać w czwartkowej prasie. Na RMF24 publikujemy przegląd!

Czwartkowy "Dziennik Gazeta Prawna" zajął się sprawą łamania prawa przez Sąd Najwyższy. "Pół miliona złotych na stronę internetową wydano z naruszeniem prawa zamówień publicznych" - podaje gazeta.

"Wyrok Krajowej Izby Odwoławczej, która rozpatrywała odwołanie sądu na zarzuty Urzędu Zamówień Publicznych, nie zostawia na SN suchej nitki" - pisze dziennik.

Gazeta cytuje również orzeczników KIO: "Zamawiający nie wykazał, aby zrealizowanie przedmiotu zamówienia miało polegać na świadczeniu usługi powszechnie dostępnej, której standardy jakościowe ustalone były powszechnie. (...) Nie pozwala to na skorzystanie z trybu zapytania o cenę" - pisze "DGP".

"Western benzynowy"

Z kolei "Gazeta Wyborcza" opisuje sprawę możliwej korupcji przy granicy polsko-niemieckiej.

"Zielonogórska firma A ma 14 stacji paliwowych, w większości w pasie granicznym nad Odrą. To ogromny biznes. Niemcy cały rok tankują tu do pełna - różnica 30 eurocentów na litrze sprawia, że sznur aut zza granicy stoi dniem i nocą" - pisze gazeta.

"Wyborcza" podaje, że jej dziennikarz spotkał się z przedsiębiorcą żyjącym z handlu paliwem, który zdradził, że w zamian za niższy czynsz za działkę pod budowę stacji paliw burmistrz Cedyni miał przyjąć łapówkę.

"Adam B. kazał mi "przetasować" pieniądze. To było równe 100 tys. euro. Wiedziałem, że to łapówka za załatwienie sprawy z działką. Pieniądze były w torbie, Adam B. po prostu wręczył je Zarzyckiemu, mówiąc: "Dziękuję serdecznie" - opowiada informator gazety.

Sam burmistrz twierdzi, jak pisze "Wyborcza", że informacjami o wręczeniu mu łapówki jest "zszokowany".

"Myjcie owoce kupione przy drodze"

W swoim czwartkowym wydaniu "Fakt" przyjrzał się owocom kupowanym od przydrożnych sprzedawców. Jak alarmuje gazeta, na takich owocach często znajdują się larwy tasiemców bąblowcowych. "Tego groźnego pasożyta roznoszą najczęściej lisy, które zakażają odchodami runo leśne" - pisze gazeta.

"Zagrożenie jest realne i zarazić się może każdy, kto zje skażone jagody, czy poziomki prosto z leśnego krzaka. W województwie warmińsko-mazurskim sanepid odnotował w tym roku już kilka przypadków zakażeń tą śmiertelną chorobą" - przestrzega dziennik.

"Fakt" przypomina także, że objawy choroby mogą wystąpić po okresie trwającym nawet do 15 lat. "Są podobne do chorób nowotworowych (dochodzi w organizmie do przerzutów), przez co rozpoznanie bąblowicy z reguły jest późne" - tłumaczył cytowany przez gazetę inspektor sanitarny Janusz Dzisko z Olsztyna.

"Macierewicz: Będziemy wnioskowali o wznowienie śledztwa"

"Gazeta Polska Codziennie" podaje natomiast, że zespół parlamentarny ds. wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej będzie wnosił o wznowienie śledztwa w sprawie śmierci chorążego Remigiusza Musia.

"Zdaniem przewodniczącego parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej decyzja o umorzeniu śledztwa jest przedwczesna, a prokuratura od początku forsowała tezę o samobójstwie" - podaje dziennik.

Cytuje także Antoniego Macierewicza, który mówi, że "nie możemy się zgodzić na to, że decyzja prokuratury będzie służyła jako usprawiedliwienie do ukrywania tego, co zdarzyło się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem".

"Było oczywiste, że nie mamy do czynienia ze śmiercią naturalną. Sekcję zwłok powinno się wykonać natychmiast. Tymczasem czekano kilkadziesiąt godzin, tym samym umożliwiając zatarcie śladów  przestępstwa. Dalsze czynności prokuratury mogły mieć na celu zatarcie i usprawiedliwienie faktu, że nie podjęto czynności natychmiast" - zaznaczał w wypowiedzi dla "GPC" Antoni Macierewicz.

(ABS)